No jak ja miałem go nie posłuchać, kiedy tak pięknie prosił? Nie miałem serca. Ani chęci. Kiedy ostatni raz mogłem liczyć na zbliżenie? Chyba, kiedy Misaki zabrała dzieci na weekend, a to było strasznie dawno temu. Miki jeszcze pracował w szpitalu, gdzie go tak wykorzystali, że zmiotło go na kilka dobrych dni. Później, jak się poczuł lepiej, szukał pracy i natrafił na tego zwyrodnialca, no i znów kilka tygodni wyjętych z życia. Cierpliwie czekałem jednak, aż mój mąż będzie czuł się lepiej, nie chcąc go do niczego zmuszać. Musiałem w końcu upewnić się, że mój mąż czuje się lepiej, że ma wszystko, czego chce, że niczego mu nie brakuje... w skrócie, wszystko było ważniejsze od mojego dobra. Ale teraz, jak już wszystko jest dobrze, to chyba odrobinkę się mogę skupić na sobie. I w sumie, nie tylko na sobie, no ale też na Mikim, w końcu jego dobro zawsze będę przekładał ponad swoje.
Właśnie dlatego spełniłem jego prośbę, nie chcąc się nad nim pastwić. Nie teraz, kiedy tak strasznie mi brakowało jego bliskości. Może następnym razem troszkę dłużej będę go trzymał w tym stanie. Teraz dam spełnienie jemu i sobie. Poruszając się w jego wnętrzu jednocześnie pieściłem jego ciało ustami, delikatnie podgryzając czy też zasysając jego skórę, sprawiając mu chyba tym samym sporo przyjemności, sądząc po jękach, jakie się wydobywały z jego ust. Niektóre z nich były na tyle głośne, że troszkę go sam musiałem uciszać. Nad tym też musimy popracować, nie może być aż taki głośny, kiedy nasze dzieci śpią w pokoju obok. Owszem, uwielbiam jego głos, i to bardzo, ale trzeba przecież wiedzieć, kiedy można sobie na to pozwolić, a kiedy nie.
- Było dobrze? – zapytałem, kiedy po wszystkim położyłem się obok niego, gładząc go po policzku. Dla mnie to było jeszcze było za mało, i to zdecydowanie za mało, ale nie chciałem go tak wykańczać. Jeszcze chyba nie było z nim najlepiej, więc nie chciałem go tak męczyć, zwłaszcza, że na jutro już mam dla niego plany. Chyba, że będzie się czuł źle, to trochę te plany odroczę...
- Było nieziemsko – przyznał, wtulony w moje ciało.
- A jak się czujesz? Wszystko w porządku? – dopytałem, dalej go gładząc. W końcu był zimny... co prawda, przyjemniej dla mnie było, kiedy właśnie był taki cieplutki, ale wtedy znaczyło to, że był chory. Albo że ja byłem chory. I znacznie bardziej wolałem, kiedy to ja byłem chory, bo wtedy to ja się męczyłem, a nie on.
- Jak najbardziej wszystko w porządku – potwierdził, całując mnie w żuchwę.
- Ale tak na pewno? Dałbyś sobie jutro radę z dziećmi? – dopytywałem dalej, chcąc mieć sto procent pewności.
- A to jutro gdzieś się wybierasz? – dopytał, przyglądając mi się z uwagą.
- Myślałem nad tym, by iść do miasta i rozejrzeć się za pracą, bo ty do niej nie wrócisz na pewno – wyjaśniłem, gładząc jego cudownie miękkie włosy. Jak ja je uwielbiałem... ciekawe, czy nasze dzieci też będą miały takie wspaniałe fale. Mam nadzieję, że tak. Nie chciałbym, by miały tak strasznie problematyczne i beznadziejne, jak te moje. – Chyba, że jeszcze nie czujesz się na siłach, no to wtedy zostanę z tobą. Albo wezmę jedno z dzieci ze sobą do miasta, w końcu tylko będę szukał pracy, a nie tę pracę zaczynał – dodałem, nie chcąc na nim wywierać żadnej presji. Ja się dostosuję do jego stanu zdrowia.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz