czwartek, 17 sierpnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Nie chciałem o tym rozmawiać, nie chciałem nawet tego wspominać, skóra piekła mnie od ran, które sam sobie zrobiłem gąbką, zdzierając skórę z miejsc, w których mnie trzymał, zakrywając całe ciało, aby mój mąż nie mógł tego zobaczyć.
- Nie musisz mi pomagać, nic mi się nie stało, jestem tylko zmęczony, pójdę się położyć, odpocznę i wszystko będzie już dobrze - Powiedziałem, uśmiechając się do niego ciepło, odsuwając od niego swoje dłonie, powoli idąc w stronę sypialni, mocno ściskając swoją dłoń na ramieniu, chcąc zakopać się pod kołdrą i już nigdy spod niej nie wyjść.
Sorey odpuścił mi, przynajmniej tym razem dając mi odpocząć, co wykorzystałem, zakopując się pod kołdrę, starając się zasnąć i chociaż trochę to zajęło, w końcu moje oczy zamknęły się, a ja odpłynąłem do krainy snów.
W śnie cały koszmar powrócił, a ja znów czułem na ciele dotyk tego okropnego faceta, przerażony krzyknąłem, podnosząc się do siadu, zaciskając dłonie na głowie.
- Miki? Co się dzieje? - Zapytał, przytulając się do mnie, co w całym tym amoku źle odebrałem, odpychając go od siebie.
- Nie dotykaj mnie - Wyszeptałem, zaczynając płakać, nie kontaktując w tej chwili czy to mój mąż, czy mężczyzna, który prawie mnie wykorzystał.
- Miki? - Głos Sorey doszedł do mnie, jak z oddali a ja mimo tego potrzebowałem chwilę, aby dojść do siebie wziąć kilka wdechów i znów się uspokoić.
- Przepraszam, miałem koszmar - Przyznałem, przecierając swoje oczy z łez, które płynęły z moich oczu.
- Miki odkąd wróciłeś z pracy, zachowujesz się jak nie ty, co się stało? - Zapytał, a ja nie mówiłem nic, nie chciałem mówić. Wiedząc, co by się stało, gdybym jednak to powiedział, Sorey na pewno by poszedł do tego człowieka, a wtedy coś czuję, że niw skończyłoby się to zbyt dobrze.
Nie mówiąc mu, co się stało, spuściłem głowę, naciągając nerwowo koszulę, nie chcąc, aby Sorey dostrzegł moje ramy, które sobie zrobiłem.
- Miki rozmawiaj ze mną, proszę - Prosił, kładąc dłoń na moim policzku, co wywołało u mnie jeszcze silniejszy płacz. - Nie płacz serce mi krwawi, gdy cię takiego widzę - Wciąż mówił, próbując zachęcić mnie do mówienia, co w całe mnie do niczego nie zachęciło, wciąż nie chciałem rozmawiać i najchętniej wymazałbym z pamięci to, co się wydarzyło, chciałem tylko rozpocząć normalną pracę, chciałem, aby mój mąż dostał, to czego chciał. A chciał zajmować się dziećmi, najwidoczniej żadna z prac nie jest dla mnie odpowiednia, a więc czy ja nadaje się do czegokolwiek? Wygląda na to, że niekoniecznie najwidoczniej tylko opieka nad dziećmi w miarę dobrze mi wychodzi.
- Położę się - Wyszeptałem, chwilę później robiąc to, o czym właśnie powiedziałem, kładąc się na poduszce, patrząc tępo przed siebie.
- Miki najpierw ze mną porozmawiasz, a później się położysz - Trochę już poddenerwowany wyciągnął mnie z łóżka, podnosząc do siadu, lekko się ze mną szarpiąc, co spowodowało odkrycie moich ran. - Co to jest? - Zapytał, patrząc na moje ręce, które wyglądały okropnie nie tylko przez moje tarcie gąbką, ale i walkę z tym człowiekiem.
-Nic, zostaw mnie w spokoju - Burknąłem, zakrywając swoje ręce, nie mogąc spojrzeć w jego oczy.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz