Jego słowa zaskoczyły mnie odrobinkę. Jak to znów? To kiedy mnie skrzywdził? Czy chodziło mu o ten nocny napad paniki? Przecież nic się nie stało. Tylko mi zamroził dłonie, które dałbym sobie radę odmrozić sam, Miki nawet nie musiał się angażować, dałbym sobie radę bez niego. Zresztą, nie uważałem, aby cokolwiek mi się złego stało. Najbardziej to mnie w tym momencie bolało to, że Miki się ode mnie odsuwał, i że nie chciał ze mną rozmawiać. Mimo tego i tak się nie poddam. Będę z nim i pomogę mu przez to przejść. Jeszcze nie za bardzo wiem, jak, bo jak na razie mam wrażenie, że wszystko to, co robię, tylko mu robię krzywdę.
- Nie zrobiłeś mi krzywdy, Owieczko – powiedziałem cicho, i tak się do niego przybliżając. Nic mnie do niego nie zrazi, nieważne, co by mi powiedział.
- Ale na pewno zrobię następnym razem – bąknął, a ja miałem wrażenie, że zaczął płakać.
- Daj spokój, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, jestem całkiem wytrwały jestem – mówiłem dalej, kładąc mu dłoń na ramieniu. – Pomogę ci przez to przejść. Ale musisz ze mną rozmawiać, wiesz? Bez tego nie jestem w stanie ci pomóc. Już, Owieczko, nie płacz – poprosiłem, przytulając go delikatnie do siebie. Ku mojej uldze, nie odsunął się ode mnie, a wręcz przeciwnie, przytulił się do mnie, cicho szlochając. Gdybym wiedział, że to tak na niego wpłynie, nie słuchałbym Mikleo i zabiłbym tego faceta. Cały czas mam na to ochotę. – Jestem tu dla ciebie, wiesz? Zawsze będę.
- Skrzywdzę cię – powtórzył uparcie, cichutko szlochając.
- Wiesz, co jeszcze bardziej mnie skrzywdzi? To, że ty się ode mnie odsuwasz. Z tym sobie nie poradzę, ale już z całą resztą, jak najbardziej. O mnie się martwić nie musisz, zawsze dam sobie radę – powiedziałem, gładząc go po plecach, cierpliwie czekając, aż mój mąż uspokoi oddech. Był strasznie ciepły, co mnie martwiło. A może to ja byłem za bardzo chłodny? Albo i on był ciepły, i ja byłem chłodny. Cóż, jedna z tych trzech opcji na pewno, pytanie tylko, która. – W ogóle wpadłem na pewien pomysł. Jest dzisiaj nieco chłodniej niż w ostatnich dniach, więc może tak pójdziemy z całą rodziną i Lailah na spacer nad jezioro?
- Nie wiem, czy to taki dobry pomysł. A co, jak dzieci skrzywdzę, jak skrzywdziłem ciebie...? – a on znowu swoje... chyba powoli będę się do tego musiał przyzwyczaić.
- Jak mnie krzywdziłeś, to byłeś w amoku, nie wiedziałeś, co się dzieje. A teraz jesteś przytomny i świadom tego, co się dzieje wokół ciebie, więc nic złego się nie wydarzy. Poza tym, będziemy z Lailah nad tobą czuwać, nic złego się nie wydarzy – starałem się go uspokoić, ale Miki dalej wyglądał na niezdecydowanego. – Zastanowisz się nad tym, dobrze? A teraz może chodźmy do dzieci. Strasznie stęskniły się za swoją kochaną mamą.
- No nie wiem... – zaczął, ewidentnie się martwiąc za bardzo. A myślałem, że to ja tak panikuję.
- Wiem, że ciężko ci teraz funkcjonować, ale dzieci potrzebują mamy. Chociaż na chwilę.
Dzieci potrzebowały mamy, a ja potrzebowałem jego. Ja jednak nie będę już tego mówił, nie chcąc wywierać na nim wielkiej presji. Ja jestem cierpliwy i na niego poczekam, no ale dzieciom nie wytłumaczysz, dlaczego nagle mama przestała z nimi spędzać czas. Nie mówię od razu, że ma z nimi spędzać całe dnie, no ale chwilkę tam na dole posiedzieć może. A jak znów poczuje się źle, to zabiorę go na górę. Aktualnie tylko to mogę mu zaproponować.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz