piątek, 18 sierpnia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Od razu przytuliłem do siebie mojego męża, chowając go nie tylko w moich ramionach, ale i skrzydłach. Jak ten facet zniszczył mu psychikę... miałem straszną ochotę teraz tam wrócić, zmiażdżyć go, obedrzeć ze skóry... no nie wiem, po prostu miałem ochotę go ukarać, gdyż miałem nieodparte wrażenie, że to, co mu zrobiłem, to jest za mało. Tylko go trochę poturbowałem; połamałem nos i żebra, wybiłem ze dwa zęby, rozwaliłem wargę. To niewiele. Bardzo niewiele, w porównaniu z tym, co zrobił mojemu mężowi. Takie osoby jak on nie powinny chodzić po tym świecie wolno. Jeżeli nie mój mąż, który cudem mu uciekł i to tylko dzięki temu, że miał moce, to kto będzie następny? Powinniśmy to gdzieś zgłosić, by go zamknęli gdzieś w ciemnym lochu, by w nim zgnił. Na to zasługiwał. 
- Nie, Owieczko, nie zrobiłeś nic złego. To jego postrzeganie świata jest spaczone i zawsze takie będzie. Takie osoby, jak on, jak on, nigdy się nie zmienią – powiedziałem cicho, gładząc go po plecach. Teraz go nigdy nie zostawię i nigdzie go samego nie puszczę, a każdego, kto na niego spojrzy... może nie zabiję, ale nie będę za bardzo pozytywnie do nich nastawiony. Nikt się do niego nie zbliży. Po moim trupie. A biorąc pod uwagę moje gwałtowne usposobienie, no to mogę dosyć szybko pożegnać się z tym światem. Nie wiem, jaka kara by mnie czekała za zabójstwo... no ale i tak cały czas gotów na to, by tam wrócić i ukrócić jego życie. Zasługiwał na to. Albo nie, zasługiwał na coś o wiele gorszego. – Na pewno nie chcesz, bym tam do niego wrócił? Upewnię się, że już więcej nikogo nie skrzywdzi – dopytałem, wycierając łzy z jego polików. Już tylko wystarczyło, że ujrzałem jego łzy, a już chciałem tam wracać. Moja piękna Owieczka nie powinna płakać, nie z powodu tego zwyrodnialca. 
- Nie, Sorey, po prostu wracajmy do domu – poprosił, pociągając nosem. 
- Oczywiście, Owieczko. Twoje słowo jest dla mnie rozkazem – odparłem, chwytając go za dłoń. Oczywiście najpierw otarłem łezki z jego twarzy, ludzie nie muszą widzieć, że płacze. 
Wróciliśmy do domu, a następnie go zaprowadziłem do sypialni, troszkę ignorując pytające spojrzenie Lailah. Zaraz jej wszystko wyjaśnię, na razie muszę zająć się moim mężem, który wymagał mojej opieki. A kiedy upewnię się, że mój aniołek zaśnie snem w miarę spokojnym, to wrócę do dzieci, które też odrobinkę zaniedbałem. No i jak ja mam zadbać o dzieci i Mikleo jednocześnie...? Przecież to trudne wybrać tych, którzy twoim zdaniem bardziej cię potrzebują. I dzieci mnie potrzebowały, i Miki... mam nadzieję, że dobrze wybrałem. 
- Potrzeba ci czegoś? Chcesz czegoś do jedzenia, picia? Wykąpać cię? Przytulić? – dopytywałem, kładąc go do łózka. Niedawno z niego wychodził, i już do niego wracał...  ale teraz już może w nim leżeć tyle, ile chce. I jeszcze dłużej. 
- Przytulić – poprosił, na co kiwnąłem głową, zajmując miejsce obok niego. Trochę poprzytulać się mogłem, by Miki się wyciszył, uspokoił i zasnął. A jak zaśnie, to zajmę się dziećmi, które trochę dzisiaj zaniedbałem, skupiając się na mężu. Mam nadzieję, że mi to wybaczą, w końcu nie robiłem im tego na złość.

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz