środa, 23 sierpnia 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Krem czekoladowy chciała moja Owieczka... a nie mieliśmy przypadkiem jeszcze jakichś takich słodyczy od Alishy? Co prawda, były one czysto teoretycznie dla naszych dzieci, no ale zanim one to wszystko zjedzą, to wszystko się popsuje. A takie dobre rzeczy to szkoda będzie wyrzucać... no i też dzieci tyle słodkości jeść nie mogą. Ale od tego mają nas. My nie pozwolimy, by cokolwiek się zmarnowało.
- A nie mamy przypadkiem jeszcze w zapasach? – spytałem, podchodząc do naszej awaryjnej szafki ze słodyczami i otwierając ją. – No jest.
- Ale to jest dzieci – wyjaśnił, na co westchnąłem ciężko.
- Taki wielki słój? Przecież one nie zjedzą tego, zanim się popsuje. A to byłaby wielka szkoda – odparłem, wyciągając słoik i podając mu go. – I nie przejmuj się, że to tylko dla dzieci. Znając Alishę, to o nas pewnie też myślała – dodałem, całując go w czubek nosa. Nie chciałem, by się przejmował czymś, czym nie powinien. Co jak co, ale to moja domena, niech mi nie zabiera pracy.
- Może masz rację... – zaczął niepewnie, chyba niezbyt do tego przekonany. Oj, Miki, Miki...
- Na pewno mam rację. Smacznego, ja lecę, postaram się wrócić najszybciej, jak tylko się da – powiedziałem, znów go całując, ale tym razem już w policzek. Pożegnałem się także z moimi aniołkami malutkimi, które sobie układały klocki, niespecjalnie się mną przejmując. Właściwie to niczym się nie przejmowały, będąc w swoim świecie. Jakie to urocze było... nie mam pojęcia, jak ja sobie bez nich dam radę. Bardzo się do nich przywiązałem, w końcu opiekowałem się nimi dzień w dzień, uczyłem mówić, próbowałem uczyć chodzenia... i teraz nagle to wszystko przepadnie. Jakoś się będę musiał przestawić.
Na mieście nie byłem jakoś specjalnie długo. Zgłosiłem swoją kandydaturę, odpowiedziałem na kilkanaście dziwnych i mniej dziwnych pytań, przeszedłem jakiś trening sprawdzający, w jakiej kondycji jestem... no i byłem wolny. Prześlą mi wiadomość gońcem, czy mi się udało i ewentualnie kiedy mam się stawić. Teraz pozostało mi tylko czekać. 
Może i Mikleo mówił mi, że chce tylko krem, którego w sumie kupować nie muszę, bo jeszcze go mamy, no ale i tak zaszedłem na rynek, po owoce, których nam nigdy nie za mało, a dzieci kochają. Poza tym, takie owocki zawsze można dodać do jakiejś owsianki... wziąłem więc trochę naturalnych słodkości, i dopiero wtedy wróciłem do mojej rodziny, mogąc w końcu odetchnąć z ulgą i trochę odpocząć. Fizycznie nie byłem zmęczony, bo i po czym bym miał, ale psychicznie... no po prostu się stęskniłem za dziećmi. Niby to nie było nic, ale świadomość, że już zaraz nie będę z nimi spędzał tyle czasu, troszkę mnie dołowała. 
- Wróciłem! – zawołałem, wchodząc do domu i od razu zdejmując buty. Tak sobie teraz myślę, może byśmy sobie na spacer poszli? Albo chociaż na dwór wyszli, bo pogoda bardzo przyjemna, i nie za gorąca, nie ma co więc siedzieć w domu. Chyba, że Miki się będzie czuł gorzej, albo nie będzie miał ochoty na spacer, to wtedy sobie zostaniemy w domu. Albo ja wezmę dzieci na spacer, ja sobie z nimi dam radę bez problemu, tego się już zdążyłem nauczyć.

 <Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz