poniedziałek, 1 stycznia 2024

Od Daisuke CD Haru

 Muszę przyznać, Haru mocno mnie zaskoczył. I to tak mocno, mocno. Spodziewałem się, że przygotuje obiad oczywiście. Tylko spróbowałby nie, byłem głodny i oczekiwałem od niego dobrego obiadu, czyli czegoś, co otrzymywałem chyba od kiedy tylko tutaj zacząłem nocować i spędzać więcej czasu w jego domu. Chyba jeszcze ani razu nie uraczył mnie niedobrym obiadem, więc byłbym zaskoczony, gdybym kiedyś zjadł coś niedobrego spod jego ręki. Ale tym razem to nie było to, oczywiście. Tym razem zaskoczyła mnie atmosfera, którą stworzył Haru. Postawił tylko kilka świeczek na stole, i w sumie to tylko na stole, i jakoś tak wyglądało całkiem... jak to on określił? Romantycznie. I to potrafi zrobić tylko kilka świeczek? Chociaż, to chyba nie chodzi o świeczki, a o intencje. Wychodzi więc na to, że jego intencje były dobre. Pytanie tylko, czy zrozumiał, o co mi w ogóle chodziło, bo ja przecież nie obrażam się za byle co, mam poważne powody, by to robić. 
– Jeszcze nie jadłem niczego niedobrego spod twojej ręki – przyznałem, nie spuszczając z niego wzroku. – Ale dzisiaj danie wyszło ci wyjątkowo dobrze. Postarałeś się – dodałem pamiętając o tym, że lubi komplementy.
– Zawsze się dla ciebie staram. Bo chcę, by było ci dobrze – odpowiedział, na co uniosłem jedną brew. Właśnie, jak chodzi o to by mi było dobrze, to miło byłoby zakończyć w jakiś przyjemny sposób ten dzień. Muszę oznaczyć w końcu jego ciało przed jutrzejszą jego wizytą u Kany. 
– Czyżby? Zatem musisz postarać się jeszcze trochę dłużej, by było mi dobrze – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego zawadiacko, a następnie wstałem od stołu i poszedłem do sypialni. Doskonale wiedziałem, że Haru dołączy do mnie prędzej czy później, ale chyba wpierw musi dokończyć sprzątanie. Zresztą, to nawet lepiej, mam chwilę czasu na przygotowanie niespodzianki. Coś tak czułem co prawda, że Haru się to nie spodoba, przynajmniej nie na początku, ale zadbam, by później miał z tego tyle samo przyjemności, co i ja. 
Zdjąłem zatem z siebie wszystkie ubrania, a następnie założyłem na swoje ciało jedną z jego koszul, a następnie spod łóżka wyciągnąłem czerwoną obrożę oraz dopiętą do niej smycz, którą zamierzam zapiąć na jego szyi. Muszę mu przypomnieć, że trzeba się mnie słuchać. 
Tak jak podejrzewałem, Haru w końcu do mnie przyszedł. Gdy tylko wszedł do środka i zamknął drzwi, podszedłem do niego i wolną dłonią chwyciłem jego krawat i pociągnąłem go w dół, by móc wpić się w jego usta. Poczułem też zaraz jego ręce na swoich pośladkach, dlatego kiedy byłem pewien, że jego uwaga jest skupiona tylko i wyłącznie na mnie, sprawnie i szybko zapiąłem obrożę na jego szyi. 
– Musisz? – spytał, patrząc na mnie z lekką pretensją. 
– Muszę cię nauczyć, że masz się mnie słuchać, bo dzisiaj na patrolu ci to wybitnie nie wychodziło – odpowiedziałem, unosząc w uśmiechu jeden z kącików. Po chwili pociągnąłem go za smycz, w kierunku łóżka. – Siad – poleciłem, patrząc na niego wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu. Haru spojrzał na mnie nie do końca zachwycony. Chyba nie do końca to miał w głowie, kiedy wszedł do sypialni. Pociągnąłem mocniej za smycz, i tym razem polecenie wypełnił grzecznie. 
Skoro więc ładnie usiadł na materacu, zająłem miejsce na jego kolanach, wypijając się w jego usta, jednocześnie też odpinając guziki jego koszuli, by móc dostać się do jego torsu. To już się mu bardziej podobało, bo z chęcią odwzajemnił pocałunek, kładąc swoje dłonie na moich pośladkach. W pierwszym odruchu chciałem go zganić, bo czy on dostał na to pozwolenie? No nie. Ale czy mi to przeszkadzało? Też nie. Dlatego też postanowiłem go za to nie karać. Po chwili popchnąłem go na materac, by móc mieć lepszy dostęp do jego ciała, które bardzo dokładnie wypieściłem, jednocześnie też zostawiając na tych widocznych na co dzień skrawkach skóry ślady, czy to malinek, czy to ugryzień, by Kana wiedziała, że Haru już do kogoś należy. I ja go łatwo nie oddam. 
– Przekręć się na brzuch – poleciłem, wstając z jego kolan, kiedy jego ciało zostało odpowiednik oznaczone i wypieszczone, a niepotrzebne ubrania skończyły na podłodze. 
– Ale... – zaczął niepewnie, na co uniosłem jedną brew. 
– W czymś problem? – zapytałem, unosząc jedną brew. – Zadbam, by było ci dobrze – nachyliłem się i wyszeptałem mu te słowa do ucha, a następnie podgryzłem jego płatek. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz