Jakoś to będzie... tylko, jak? Przecież teraz będzie zmuszony siedzieć w pokoju, by nikt nie odkrył tych jego wilczych cech. Nie będzie mógł nawet wyjść ze mną do ogrodu, by nie zobaczyła go przypadkiem służba. I chociaż już tego nienawidziłem, będę w nim tym zamknięciu siedzieć. I skoro wcześniej moja obecność była w stanie go uspokoić, może i teraz w końcu mi się uda rozbudzić jego ludzką stronę. Czułem się paskudnie, bo to przecież była moja wina. Gdybym go tylko posłuchał, że to jeszcze za wcześnie, i nigdzie go nie wyganiał, nic by się nie stało. I tak to jest, kiedy po prostu chcę dobrze postąpić.
- A jak twoje myśli? Trochę mniej krwawe? – spytałem niepewnie, przyglądając się mu z uwagą i zmartwieniem.
- Ależ oczywiście – wyznał, a ja nie miałem za bardzo pojęcia, czy mówił mi prawdę, czy kłamał, bym poczuł się lepiej. Dla pewności jednak dzisiejszej nocy nie zasnę, bo nie jestem pewien, czy ten zew krwi się nie obudzi, kiedy tylko zajdzie słońce. – Przepraszam jeszcze raz za to skaleczenie, nigdy bym cię nie skrzywdził, po prostu... nie wiem, trochę przegiąłem – dodał, chwytając moją obandażowaną dłoń w obie ręce, ale zrobił to delikatnie, z szacunkiem. W tym stanie trochę się po nim czegoś takiego nie spodziewałem.
- W porządku, już ci dawno wybaczyłem – odpowiedziałem oczywiście prawdę, a Haru jeszcze weselej zamerdał ogonem. Z czego on się cieszył? Trochę tak nie potrafiłem stwierdzić. No ale jak się tak szczerzył, i uśmiechał szczerze, to i ja czułem trochę większy spokój. Gdyby nie te ostre zęby, może nawet odwzajemnił bym uśmiech. Czułem jednak straszne poczcie winy, które nie pozwoliło mi się cieszyć. Nie przejmowałem się tym, że jakiś zboczeniec stracił życie, a bardziej o to, że z mojej winy Haru złamał swoje postanowienia, których przecież tak długo się trzymał i z których był tak dumny.
- Co cię tak martwi? – dopytał, przechylając lekko głowę. Z tymi uszami i oczami przywodził mi na myśl zaciekawionego pieska. Albo prędzej wilczka. Gdyby nie to, że godzinę temu zlizywał krew z rany, którą sam mi sprawił, uznałbym to za całkiem urocze.
- Ty. I twoje myśli. No i twoje oczy. Są piękne, ale coś mi się wydaje, że nasi goście mogą być lekko przestraszeni na ich widok – wyznałem, kładąc dłoń na bolących żebrach i cicho sycząc z bólu. Trochę się dzisiaj poruszałem, a to poschylałem, a to nachyliłem, i odrobinkę przesadziłem. I to odrobinkę bardzo. Zioła jednak odpadają, nie mogę spać, musiałem pilnować Haru, i to bardziej, niż kiedykolwiek.
- Chodź, położysz się – odezwał się spanikowany, prowadząc mnie powoli do łóżka. A zanim mnie na nim położył, ułożył poduszki tak, bym miał wygodnie. Z ulgą oparłem się o miękkie poduszki i wyciągnąłem nogi, chwilowo odkładając kubek z herbatą na szafkę obok.
Przymknąłem oczy, rozmyślając nad tą całą sytuacją, która wydawała się być beznadziejna. W księgach nic nie znalazłem, więc nie wiadomo, jak długo ten stan się utrzyma. O ile nie będzie on trwał wiecznie. I do tego jeszcze jego żądza krwi, przez którą jest w stanie skrzywdzić nawet mnie. Z takim wyglądem jego życie jest mocno narażone, szczególnie w tym kraju. Może powinniśmy zmienić miejsce zamieszkania? Na takie, gdzie to osoby takie jak on, są akceptowane? Mógłbym sprzedać pół majątku, drugie pół przekazać Suzue, i opuścić ten kraj. Łączyłoby się to z porzuceniem całego życia, znajomych, osiągnięć, ale dla jego bezpieczeństwa bez wahania bym to uczynił.
- Bardzo boli? – spytał Haru, gładząc wierzch mojej zdrowej dłoni.
- To nie ból, po prostu myślę nad tym, jak zapewnić ci bezpieczeństwo. I jak na razie wychodzi na to, że z naszego wesela nici – wyjaśniłem, starając się zabrzmieć jak najbardziej neutralnie, by przypadkiem nie wyczuł smutku. Chciałem tego wesela, przysięgi, magicznego dnia dla naszej dwójki, ale najwidoczniej to od samego początku było skazane na porażkę. Są jednak rzeczy ważne i ważniejsze, a bezpieczeństwo mojego narzeczonego było najważniejsze.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz