Muszę przyznać, o Haru trochę się obawiałem. I o to, co może mu się tam w głowie kłębić. Nie chcę, by pomyślał, że go nie kocham, bo patrzę na niego z obawą. No ale, jak ja mam się inaczej patrzeć, kiedy wraca do sypialni zakrwawiony i z resztkami czyjejś wątroby na twarzy? Oczywiście, że w takim przypadku będę patrzył na niego z obawą. Albo nawet w ogóle nie patrzył, bo widok krwi w takiej ilości zawsze powodował u mnie mdłości, w ekstremalnych przypadkach nawet omdlenia. Zresztą, bardziej chyba byłoby niepokojące to, gdybym jeszcze się do takiego zakrwawionego przytulił. Będę od teraz musiał pamiętać, by poświęcać mu bardzo uwagi. I zapewniać go w swoich uczuciach, bo pomimo tego wszystkiego, kochałem go. I będę robił wszystko, by powrócił do siebie. A jak to okaże się niemożliwe, to zaakceptuję tę jego stronę. Tak po prostu. Już teraz staram się go akceptować.
- Przynieść państwu kolację? – zaproponowała służąca, podając mi kubek z ziołami.
- Nie, dziękuję, nie jesteśmy głodni – powiedziałem, sięgając po napój. Nie kłamałem. Haru nie był głodny, on już się najadł ewidentnie jakimś śmieciowym jedzeniem, a ja... cóż, czułem, że moje ciało domagało się jedzenia, żołądek był pusty, ale psychicznie nie miałem ochoty jeść. Musiałem jakoś znaleźć rozwiązanie problemu Haru. Jeszcze nie wiem, jak, ale muszę to zrobić, i dopóki mi się to nie uda, nie będę mógł wypocząć. Mój umysł mi na to nie pozwoli.
Służąca ukłoniła się i opuściła pokój, dzięki czemu Haru mógł opuścić łazienkę i przyjść do mnie. Od razu zauważyłem, że dalej był przybity, uszy położone, ogon nie merdał, i ten wzrok... aż mnie serce bolało. Naprawdę musiałem go zranić jakimiś swoimi słowami, albo zachowaniem. Nie chciałem, ale musiałem też być z nim szczery.
- Chodź tu do mnie – poprosiłem, klepiąc miejsce obok mnie. – Może nie mówię tego tak często, jak ty, ale kocham cię. I pamiętaj o tym, bardzo proszę – odezwałem się, poprawiając jego kosmyki opadające na czoło.
- Pomimo tego, co zrobiłem? – spytał, patrząc na mnie z obawą w tych swoich wilczych oczach.
- Pomimo tego, co zrobiłeś. I co możesz potencjalnie zrobić. Ale będę walczyć, by się tak nie stało. Nigdy się nie poddam, jak chodzi o naszą miłość – powiedziałem, siląc się na uśmiech poprzez ból. Moje żebra dzisiaj mnie trochę znienawidziły. A moje ciało mnie pewnie znienawidzi jutro, jak się obudzę z bolącym z głodu żołądkiem.
Haru spojrzał na mnie z uwagą, nic nie mówiąc, co mnie trochę zmartwiło. Powiedziałem coś nie tak? W tym momencie przecież powinienem się ucieszyć. Mówiłem to prosto z serca przecież, a to zawsze przychodzi mi z trudem. Nie wiem, co jeszcze mogę mu powiedzieć, by był pewien moich uczuć co do niego. A może teraz coś sobie jakąś dziwną myśl w głowie kształtuje. Muszę temu zapobiec, nim się ona ukształtuje, bo znając jego, może wpaść na coś naprawdę głupiego.
- Jak spróbujesz zniknąć z mojego życia, bo uznasz, że tylko to sprawi, że będę bezpieczny, to radziłbym ci się poważnie zastanowić, bo jeżeli tak uczynisz, to ja cię znajdę i tutaj zaciągnę z powrotem. I wtedy nie chciałbym być w twojej skórze – dodałem, podejrzewając, że takie myśli mogą się mu po głowie kłębić. A przynajmniej tak myślałby Haru, którego tak dobrze znałem.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz