Martwiłem się o Soreya i o to, co może się wydarzyć, miał rację, informując mnie o braku możliwości powrotu do domu, a i zapewne jego wygląd może przerazić ludzi, no właśnie wygląd może da się z nim coś zrobić.
Mormon wiele powiedział mi o demonach trochę z własnej woli a trochę pod przymusem, dzieliliśmy jedno ciało i jeden mózg ciężko było nam nie słyszeć swoich myśli, nie poznać sekretów i nie dzielić wspólnych emocji, właśnie dzięki temu, jak bardzo się skupie znajduje odpowiedź na problem Soreya, który po częściej też mnie dotyczy. Jeśli on coś komuś zrobi, a dowie się o tym Lailah, nie obronie go po raz drugie a zabić też jej go nie pozwolę. Nikt mi go nie odbierze już nigdy.
Przygotowując gorącą czekoladę, rozmyślałem nad jego demonicznym wcieleniem i wiedzą, jaką posiadałem, może coś wyniknie z tej wiedzy, a przynajmniej taką mam nadzieję.
Z dwoma kubkami gorącej czekolady ruszyłem do sypialni, po drodze napotykając Psotkę, która wesoło merdała ogonem, gdy tylko mnie zobaczyła szkoda tylko, że w taki sam sposób nie reaguje na Soreya, to wciąż jej pan tylko odmieniony, oby to się wkrótce zmieniło, bo naprawdę nie wiem, jak źle może to znieść.
- Gorąca czekolada jest już przygotowana, proszę napij się - Podałem mu napój, skupiając na chwilę jego uwagę na sobię, nim znów odwrócił ode mnie swój wzrok, zabierając kubek z moich dłoni. - Wszystko dobrze? Dlaczego na mnie nie patrzysz? Jesteś zły na mnie za co? - Zapytałem, zmartwiony tym, co mógłbym mu złego uczynić, nieświadomie lub świadomie.
- Nie jestem zły, jestem sam, nie wiem zawiedziony, a może zmartwiony tym, co robisz, nie widzisz, że jestem demonem? Maszyną, która może cię zabić? Nie jestem już dawnym stroną, nie zapanujesz nade mną i oboje dobrze to wiemy, po winieneś pozwolić Lailah mnie zabić tak byłoby najlepiej - Mimo, że mówił do mnie, nie patrzył mi w oczy, a to sprawiało mi ból, chciałem, aby na mnie patrzył, potrzebowałem tego, potrzebowałem jego bliskości po roku jego nieobecności.
- Dlaczego na mnie nie patrzysz? - Zapytałem, na chwilę pomijając temat, który obojgu nam do końca nie odpowiadał, tu akurat nie potrafiliśmy się dogadać.
- Nie chcę, abyś patrzył w moje oczy, które cię przerażając - Zupełnie go nie rozumiałem, nie czułem do niego odrazy i nigdy czuć jej nie będę, dlaczego on uważa inaczej?
- Sorey skarbie spójrz na mnie, to fakt twoje ciało i oczy trochę mnie przeraziły, ale to już minęło, teraz myślę, że są one bardzo ładne, podobają mi się i chcę na nie patrzeć każdego kolejnego dnia - Mimo moich słów Sorey nie odwrócił się w moją stronę, a to sprawiło mi przykrości, nie zrobiłem przecież niczego złego, nie chciałem jego krzywdy, dlaczego więc czuję, jakbym zrobił mu coś złego?
Spuszczając głowę w dół, zacisnąłem dłonie na kubku, tracąc ochotę na wypicie napoju.
- Sorey, jeśli uważasz, że zrobiłem coś złego tylko dlatego, że chciałem, abyś był przy mnie i czujesz, że nie chcesz przy mnie być, zrób proszę, co uważasz, za słuszne, aby być szczęśliwym - Odstawiłem kubek z gorącą czekoladą, tracąc na nią ochotę, opuszczając naszą sypialnię, dając mu odetchnąć i przemyśleć kilka spraw, bo właśnie tego potrzebował. A ja w tym czasie zabrałem ze sobą Psotkę na spacer, aby również przemyśleć sobie wiele innych spraw.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz