Czy na pewno bawił się dobrze, to ja nie miałem pewności. Bo czy gdyby dobrze się bawił, nie powiedziałby mi więcej? A może się źle bawił? Albo robił coś, co kazałem mu nie robić? Nie śmierdziało od niego alkoholem, ani żadnymi perfumami, no ale się pewnie wykąpał. I nie uważam, by złamał jedną z moich próśb. Może więc chodzi o to, że się źle bawił?
– A co takiego robiliście? – dopytałem, już lekko zaczynając się obawiać, że było źle, i ta myśl trochę mnie rozbudziła.
– Nic wielkiego, poszliśmy do karczmy i sobie rozmawialiśmy, przy jedzeniu i napitku. Niby nic, ale świetnie się bawiłem, miło było pogadać ze wszystkimi. Dziękuję, że mi na to pozwoliłeś – odezwał się, całując mnie w policzek.
– Tego nie mógłbym ci zabronić. Chociaż przez chwilę trochę chciałem – wyznałem, z chęcią wtulając się w jego ciało. Tęskniłem za nim, za jego obecnością, i zapachem, nawet jak go nie było przez chwilę. Odkąd moje żebra były w stanie wręcz idealnym, częściej szukałem kontaktu fizycznego. Nie mówiłem mu jeszcze, że moje żebra są w stanie idealnym, bo być może uprawiać seks, zwłaszcza, że nasz ostatni stosunek był... cóż, dosyć dawno temu. Z jednej strony rozumiałem to, i sam miałem ochotę na zbliżenie się, ale zdecydowałem się nas obu trochę przytrzymać do nocy poślubnej. Im dłużej przyjemność jest odwlekana, tym cudowniejszy jest finał, a przynajmniej tak słyszałem. – A ty? Jak spędziłeś wieczór? – dopytał, gładząc mnie po plecach, specjalnie to robiąc, by mnie uśpić.
– Spokojnie. Dopilnowałem, by wszystko w ogrodzie było dokończone. Wypiłem wino. I wziąłem kąpiel, oczywiście – powiedziałem cichutko, na powrót się uspokajając. Może faktycznie było dobrze, a ja trochę dramatyzuję, bo chcę, by wszystko było idealne, nawet jego wieczór kawalerski, na który nie miałem absolutnie żadnego wpływu.
– Czuję. Pachniesz obłędnie. Tak słodziutko – wymruczał zadowolony, wsuwając nos w moje włosy. Słodko? Nie planowałem tego, nie wybierałem za bardzo słodkich zapachów, ale ten jego wilczy węch się pewnie rządzi swoimi prawami. Poza tym, skoro mu się ten zapach podobał, to chyba nie mogę być na niego zły. Najważniejsze, by nie nazywał mnie słodkim, czy uroczym, chociaż według mnie ten zapach to już taka cienka granica jest, bo zapach mojego ciała raczej słodki nie jest.
– Niech ci będzie, że pachnę słodko. Mam nadzieję, że to nie znaczy, że także takowy jestem – mruknąłem, przymykając oczy.
– Ależ oczywiście, że nie, jesteś piękny. Dobranoc – dodał, i to było ostatnie, co usłyszałem.
Rano oczywiście obudziłem się pierwszy. Nie chcąc budzić Haru, przebrałem się w luźne ubrania i zabrałem się za pracę. Do ślubu było jeszcze kilka godzin, ale teraz do upilnowania miałem mnóstwo rzeczy, dlatego nie mogłem się ubrać w ten cudowny strój, a już bardzo bym chciał, gdyż wyglądał obłędnie. Tak więc pozwoliłem się wyspać mojemu narzeczonemu, a już za kilka godzin mężowi, a ja zająłem się wszystkim, czym musiałem. Obudzę Haru trochę później, w końcu nie chciałbym, by pod jego oczami pojawiły się cienie, to nie byłoby atrakcyjne, i nie pasowałoby do jego stroju, który również prezentował się na nim cudownie. Szkoda, że już więcej, poza tym dniem, go nie założy...
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz