Nie chciałem go wypraszać, nie chciałem również, aby się na mnie obrażał, wolałem jednak być z mężczyzną sam na sam, aby w razie czego zaatakował mnie, a nie jego. Nie ufam mojemu wujowi na tyle, aby pozwolić mojej ukochanej osobie być tu z nami.
- Nareszcie stąd zniknął, nie chcę, aby się tu pokazywał - Mężczyzna trochę przeginał, nie życzę sobie, aby coś mówił o moim narzeczonym.
- Nie ty o tym decydujesz teraz to jego ziemię, może cię stąd wyrzucić w każdej chwili - Mój wuj prychnął, pokazując mi tym samym, że w ogóle go to nie interesuje.
- Lepiej, abyś mi nie pyskował, w innym wypadku sam będziesz się uczył kontrolowania swojego wilczego wcielenia - A to jeszcze bardziej mi się nie podobało, nie będzie mi groził ani obrażał mojego panicza, który nic mu nie zrobił.
- Nie będę „pyskował” jeśli ty nie będziesz źle mówił o moim narzeczonym - Mówiłem spokojnie, mimo że w moich żyłach krew aż budowała.
- Będę mówił o nim, co będę chciał, on jest człowiekiem a ludzie to robaki które trzeba wytępić, a ty jesteś głupi, tak jak twój ojciec, wiążąc się z brudnym pasożytem który nie jest warty twojej uwagi, tak jak twoja brudna matka - No tego było zdecydowanie za dużo, wiele mogę znieść, ale obrażanie mojego ukochanego i mojej mamy to już przesada, tego tolerować nie będę.
- Jak na razie to ty jesteś problem, brudnym głupcem który siedzi na ziemiach nienależących do niego nie potrafiąc ułożyć sobie życie - Burknąłem, nie mając zamiaru niczego ukrywać, to on zaczął, a więc musi wziąć odpowiedzialność za to, co sam rozpoczął.
Mężczyzna zdenerwował się na mnie za to, że jak stwierdził, jestem wyszczekany i mam radzić sobie sam pozostawiając mnie samego.
Wzdychając ciężko, opuściłem rezydencję. Czując, że ostatnia nadzieja właśnie mi uciekła, teraz już zawsze będę tak wyglądał.
Starając się nie załamywać, rozejrzałem się po okolicy, dostrzegając mojego panicza który siedział na koniu idącym w moją stronę.
- Tak szybko się nauczyłeś? - Zapytał trochę na mnie obrażony, zapewne za to, że go poprosiłem o opuszczenie rezydencji.
- Niczego mnie nie nauczył, zaczął obrażać cię, a ja musiałem stanąć w twojej obronie i w taki oto sposób straciłem szansę na naukę - Wyjaśniłem, podpierając brodę na dłoniach, tracąc już wszelką nadzieję.
- Jak miło, że chociaż teraz stanąłeś w mojej obronie, bo wcześniej jakoś nie raczyłeś tego zrobić, karząc
mi wyjść z moich własnych włości - Tak podejrzewałem, że był na mnie zły i nie dziwiłem mu się ani trochę, też byłbym na niego zły, gdyby mnie wyprosił.
- Przepraszam, ja po prostu się o ciebie martwiłem niechcący, aby ten mężczyzna przypadkiem zrobił ci krzywdę - Wytłumaczyłem, mając nadzieję, że to zrozumie, a złość mu szybko przejdzie.
- Nie wyglądałeś, jakbyś się o mnie martwił - No tak to prawda nie wyglądałem, ale się martwiłem, ostatnio naprawdę nie potrafię okazywać prawidłowo emocje, gubiąc się w tym wszystkim, gubiąc się w tym, kim naprawdę jestem.
- Przepraszam, nie to było moim celem - Przyznałem, ciężko wzdychając, kładąc po sobie uszy załamany tym wszystkim.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz