sobota, 15 czerwca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Byłem naprawdę zadowolony i wypoczęty, gdy tylko otworzyłem swoje oczy, szukając Soreya, którego nie było obok mnie.
Podnosząc się do siadu, rozciągnąłem swoje mięśnie, wstając z łóżka, podchodząc do okna, aby rozejrzeć się po ogrodzie, trochę marząc o wyjściu na podwórko, na ogród, za którym zaczynam trochę tęsknić i, mimo że na dworze panował już mrok, ja widziałem wszystko, oczywiście nie dosłownie, widziałem, ale tylko w mojej wyobraźni doskonale wiedząc, jak wygląda mój ukochany ogródek.
Otworzyłem nawet ogród, aby chłodne powietrze uderzyło w moją twarz, a krople deszczu dotknęły mojej dłoni, tak strasznie chciałem poczuć te krople na moim ciele, niestety teraz nie będzie to możliwe, jak dobrze, że chociaż przez okno mogę poczuć odrobinę wody, która zetknęła się z moją dłonią, chętnie nasłuchując dźwięków uderzania o parapet, nucąc swoją melodię, którą znałem, nie tylko mogąc cieszyć się bliskością wody, ale i jej dźwiękami, które byłem w stanie usłyszeć jako serafin wody.
Wpatrzony w okno nie usłyszałem otwierających się drzwi, a jedynie poczułem dłonie oplatające się wokół mojego pasa, doskonale wiedząc, kto w tej chwili przytulał się do mnie, całując w kark nad obrożą.
- Na co tak patrzysz? Na dworze jest ciemno nic nie widać, no, chyba że patrzysz na naszego sąsiada - Burknął, od razu odwracając głowę w stronę domu Rena.
- Sorey bardzo cię proszę. Przestań, nie patrzę na sąsiada ani nie myślę o nim, patrzę na deszcz i słucham jego śpiewu - Wytłumaczyłem, mając już dość tej jego chorej zazdrości, nie mogę wyjść na dwór, bo Ren, nie mogę wyjść na ogród, bo Ren, czego jeszcze nie będę mógł robić, bo Ren? Jeszcze dojdzie do tego, że zamknie mnie w piwnicy, gdzie nie ma okien, aby nikt nie był w stanie mnie zobaczyć, chociaż gdybym tak trafił do piwnicy, mógłbym wypić sporo wina, a tym nigdy nie pogardzę.
- Śpiewu? Miki czy ty się dobrze czujesz? Nie masz gorączki? - Położył dłoń na moim czole, wywołując u mnie ciężkie westchnięcie, oczywiście chory, chory to ja będę z powodu siedzenia w czterech ścianach.
- Sorey tak ja słyszę śpiew wody, tak jak ty słyszysz ogień w zupełnie inny sposób niż ja - Wytłumaczyłem, żyjąc na tym świecie, zdecydowanie dłużej od niego z powodu czego wiedziałem dużo więcej od niego.
- Nie kojarzę, abym słyszał go inaczej - Mruknął, jeszcze mocniej wtulając się w moje plecy, trochę zachowując się jak dziecko które chce atencji rodzica.
- A próbowałeś kiedyś usłyszeć? - Zadałem bardzo proste pytanie, na które powinien, szybko znaleźć odpowiedz.
- No, nie - No i tego się spodziewałem, pora go trochę dedukować.
- Następnym razem zwróć na to uwagę - Poleciłem, czując jak ciągnie mnie do tyłu, zamykając mi okno przed twarzą na pewno z powodu panującego tam zimna.
- Pomyślę teraz wolę skupić się na mojej pięknej owieczce - Stwierdził, siadając na łóżku, sadzając mnie sobie na kolanach, trzymając jak najbliżej siebie.
- Skupić się na nie tak? Hym to mi się bardzo podoba, lubię, gdy pragniesz ojej uwagi, ale na nią też trzeba sobie zasłużyć, tylko nie wiem, czy mój chłopiec na to sobie zasłużył - Wyszeptałem, uśmiechając się do niego słodko - Zasłużyłeś? - Delikatnie ucałowałem jego usta, podgryzając płatek jego ucha.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz