Na dwór? To trochę mnie zaskoczyło. Co jest takiego w dworze, czego to nie ma tutaj? Tutaj ma mnie, ciepłe i mięciutkie łóżeczko, kociaki, cudnego pieska, wspaniałe dzieci... a tam na dworze jest zimno, ponuro, mokro, i może właśnie dlatego tam chce iść. Bo jest mokro. No ale jak chce mokro, to mamy balię. Mógłbym mu przygotować kąpiel chłodną, gorącą, z zapachami, bez zapachów, z winem, bez wina, ze świeczkami, bez świeczek... no, co tylko chce. W czym więc problem?
- A po co chcesz iść na dwór? – spytałem, tak nie do końca chętny do wyjścia na dwór. Na dwór mogę wyjść, jakby słoneczko świeciło, i to mocno świeciło, tak, by było cieplutko, a teraz? Jestem pewien, że jak tylko opuszczę te cztery ściany, to mi się włosy okropnie powykręcają we wszystkie strony i napuszą. Już teraz okropnie wyglądały i żyły własnym życiem, więc co to będzie, jak wyjdę na to wilgotne powietrze. Wtedy na pewno będzie go bardziej do sąsiada ciągło, a na to pozwolić nie mogę.
- Bo mam dosyć siedzenia w czterech ścianach. Moim żywiołem jest woda, nie mogę cały czas siedzieć w miejscu – wyznał, co przyznam, trochę mnie zmartwiło.
- Czy to oznacza, że nasza wspólna przyszłość nie ma przyszłości? – spytałem, mocno się tym zamartwiając. No bo ja mimo wszystko wolę raczej przebywać w domu, i w jednym miejscu, i faktycznie może i w przyszłości chcę z nim w przyszłości wyruszyć na wyprawę, ale mam nadzieję, że w końcu tu do naszego domu wrócimy. A skoro on nie może cały czas siedzieć w miejscu, a ja nie lubię się za bardzo się przemieszczać, no to nietrudno w takim przypadku dodać dwa do dwóch.
- Ale czemu ma nie mieć przyszłości? Nic takiego nie powiedziałem – spytał, delikatnie marszcząc brwi.
- Tak trochę powiedziałeś. Bo powiedziałeś, że nie możesz cały czas siedzieć w miejscu. A ja nie mogę nie siedzieć w miejscu. I wychodzi na to, że nie jesteśmy kompatybilni , i nie możemy być razem, na to wychodzi – odpowiedziałem, od razu znacznie posmutniając. Przecież ja bez niego nie przeżyję, ale nie jestem w stanie cały czas za nim biec. W pewnym momencie przecież go nie dogonię, i on mi ucieknie. Przecież ja bez niego nie przeżyję.
- Chodziło mi tylko o to, że muszę wychodzić na dwór, i nie mogę siedzieć cały czas w domu. I tylko i wyłącznie o to mi chodzi. Gdybyśmy nie byli kompatybilni, to na pewno byśmy nie przetrwali tyle czasu – wyznał uspokajająco, gładząc mnie po policzku.
- Ale że jesteś pewny? – spytałem, nie do końca jeszcze mu wierząc. Bo przecież może tak mówić, by mi się przykro nie zrobiło.
- Oczywiście, że jestem pewien – upewnił mnie, całując mnie w policzek.
- A co chcesz robić na tym dworze? – spytałem, jeszcze się zastanawiając nad tym, czy się zgodzić. Na spacer byśmy mogli pójść tak właściwie. Byśmy Psotkę też wzięli... ale nie ma mowy, że wyjdziemy do ogrodu, bo wtedy na pewno pojawi się ten sąsiad okropny, co go widzieć nie chcę. Już mi wystarczy, że go rano widziałem.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz