wtorek, 11 czerwca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Mimo, że skupiałem uwagę na mojej córeczce, doskonale wyczułem, kiedy to Mikleo wyszedł. Był on w końcu sensem mojego istnienia, bez niego nie jestem w stanie żyć i to oczywiste, że kiedy Mikleo mi znika, zauważam to od razu. Trochę się zaniepokoiłem, kiedy nie mogłem go dostrzec kątem oka, ale na szczęście szybko go dostrzegłem przez okno, w ogrodzie z Psotką. Myślałem, że tylko ją wypuści i wróci do domu, ale nie, chodził po ogrodzie, obserwował kwiatki, które przecież tak trochę martwe były. Zima szła, czemu więc czemu się zajmował kwiatkami? Powinien zajmować się Haną. I mną. Kwiatkom w tym momencie teraz nic nie pomoże przecież. 
Nie byłem zadowolony, ale też na razie postanowiłem nie reagować. Już mu mówiłem, że beze mnie nie może nigdzie iść. Mówiłem mu to wiele razy, ale mnie nie słuchał. Myślałem, że to też mamy już za sobą, ale najwidoczniej coś do niego nie dotarło. Co ja powinienem zrobić, by Miki w końcu się mnie posłuchał? Muszę go chyba zamknąć gdzieś, skąd się nie wydostanie. Chyba tylko wtedy będę miał nad nim pełną kontrolę. Ale może się zapomniał. Może mnie przeprosi. Jak mnie ładnie przeprosi, nie będę się gniewał. Niech wie, że jestem też litościwy i wspaniałomyślny. 
Ale rozmowy z sąsiadem mu nie odpuszczę. Nawet, jeżeli była ona tak krótka. Jak tylko Hana wyjdzie, i Haru może też będzie chciał wyjść, skoro jego siostra może. I tyle byłoby, jak chodzi o bycie stanowczym, ale muszę sobie porozmawiać z Mikleo. I to tak poważnie porozmawiać. Nie wiem, czy chcę, aby dzieci były wtedy w domu. Muszę się w końcu dowiedzieć się, czy w ogóle mam o co walczyć. Wszystkie moje prośby są nagminnie ignorowane. Moje kary także. To naprawdę męczące jest. Już nie wiem, co mam z nim zrobić, by się mnie słuchał. Z jednej strony, jestem na niego zły i chcę o niego walczyć, a z drugiej nie widzę w tym sensu. 
- Mi nie nakładaj – powiedziałem, zachowując ton neutralny. 
- No dobrze – odpowiedział, wyciągając tylko trzy talerze. Ja z kolei wróciłem do salonu, cierpliwie czekając, aż wszyscy skończą jeść. W międzyczasie oczywiście jeszcze Haru wrócił, i kiedy usłyszał, że jego siostra wychodzi, również chciał wyjść. Tak jak podejrzewałem. Wyjątkowo, nie będę miał z tym problemu. Niech się jednak nie przyzwyczajają, jak zobaczę, że nie nadgonili materiału, to znów nigdzie nie będą wychodzić przez tydzień. 
Dzieci wyszły, i zostaliśmy sami w domu. Mikleo chyba wyczuł, że jestem na niego zły, bo zamiast posprzątać, przyszedł do mnie na kanapę. Początkowo nie zwracałem na niego uwagi, gładząc Kluchę po brzuszku. 
- Sorey? – zaczął niepewnie, nie spuszczając ze mnie wzroku. 
- Zależy ci jeszcze na mnie? – spytałem, drapiąc kotkę pod bródką. 
- Co? – odpowiedział pytaniem, chyba nie do końca rozumiejąc mojego pytania. 
- Czy zależy ci na mnie. Cokolwiek nie powiem, nie słuchasz mnie. Jestem niewystarczający dla ciebie? Może tak lubisz tego sąsiada, że wolisz być z nim? Co on takiego ma, czego ja nie mam? – spytałem, patrząc na niego spod przymrużonych oczu, sam nie do końca będąc pewien, czy byłem na niego zły, zawiedziony czy zmęczony. A może to wszystko na raz? Ta huśtawka emocji męcząca jest. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz