poniedziałek, 17 czerwca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 To, co Mikleo mi powiedział, było niepokojące. Jaki anioł zniszczenia? To w ogóle jeszcze anioł jest? To nie podchodzi już bardziej pod demona? Zresztą, trochę wątpię, że Lailah nie ma o nim pojęcia, na pewno już o nim wie i działa, i teraz ja muszę działać, by uchronić rodzinę. Wątpię, by tu, w domu, byli bezpieczni. Co broni tego anioła przed tak po prostu wejściem tu? Jeżeli nie lubi zostawiać spraw niedokończonych, na pewno przyjdzie tu za Mikim,  jego krew go tu doprowadzi, dlatego przede wszystkim muszę go ukryć. I dzieci. I upewnić się, że te dorosłe także są bezpieczne. Może Lailah będzie mogła ich jakoś uchronić? Albo ostrzegę ich, by nigdzie nie wychodzili, ale ileż to można siedzieć w domu... z Lailah mimo wszystko będę musiał się skontaktować by wiedzieć, jak pokonać tego anioła, i czy ja będę w stanie jakoś pomóc.
- Nalej do balii wody – poleciłem Haru, który dalej stał w drzwiach. Chłopak od razu się mnie posłuchał, zostawiając chwilowo nas samych. – Musisz się zregenerować na tyle, by móc dolecieć do Azylu – powiedziałem do Mikleo, starając się wyleczyć jego płuca, które w tym momencie były najważniejsze. 
- Co? Nigdzie nie lecę, nie mogę lecieć, muszę tu walczyć... – odezwał się, oczywiście musząc się nie zgodzić. 
- W takim stanie nikomu nie pomożesz. Musisz dojść do siebie, a do tego potrzebujesz czasu i spokoju, czego tutaj nie zaznasz – powiedziałem cicho mając nadzieję, że się zgodzi. – Poza tym, dzieci nie są tu bezpieczne. Musicie stąd zniknąć – powiedziałem, patrząc na niego ze zmartwieniem. 
- Nie mogą stąd odejść, muszę pomóc ludziom, i ty, tu nie możesz zostać – zaczął panikować, już oczywiście chcąc wstać i działać. No co za uparciuch. 
- Wykrwawiając się, na pewno im pomożesz. Wrócisz do Azylu, z Haru, Haną i zwierzakami, i tam dojdziesz do siebie. Ja do was dołączę potem. Teraz skontaktuję się z Lailah, i z naszymi dziećmi. Też nie mogą tutaj zostać – przypomniałem mu, biorąc go ostrożnie na ręce i zanosząc go do łazienki. – Musimy zapewnić naszym dzieciom bezpieczeństwo, tak? Na tym się skup – dodałem, całując go w czoło. Może jak pomyśli o dzieciach i ich bezpieczeństwie, to będzie spokojniejszy i nie będzie tak głupio postępował. Na wszelki jednak będę go miał na oku, bo z nim nigdy nic nie wiadomo. Ale wcześniej muszę wydać polecenia dzieciom. – Spakujcie najważniejsze rzeczy dla siebie i zwierzaków. Jak mama poczuje się trochę lepiej, udacie się z nią i zwierzakami do Azylu, dobrze? – poprosiłem Haru, który cały czas tutaj był przy mamie. 
- Dobrze, ale coś się dzieje? – spytał, nie do końca wiedząc, co się dzieje. I nie wiem, czy powinny wiedzieć. 
- Nic dobrego. Pospieszcie się, ja przypilnuję mamy – dodałem, wracając do łazienki. Uklęknąłem przy Mikleo i położyłem dłoń na jego klatce piersiowej, uwalniając swoją moc, by trochę przyspieszyć jego proces leczenia. – Trochę lepiej się czujesz? – dodałem zmartwiony, przyglądając się jego wykończonej twarzy. Oby tylko był w stanie dotrzeć do Azylu, to na razie najbezpieczniejsze miejsce, jakie mi do głowy przychodzi. A im może dziadek będzie w stanie jakoś nam pomóc... bo ja nie mam pojęcia, co mam robić.

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz