piątek, 14 czerwca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Nie chciałem się odsuwać, chciałem skończyć to, co zacząłem tylko czy sens jest się z nim kłócić? Nie ma, dlatego odpuściłem sobie to, odsuwając się od niego, tak jak sobie tego życzył, zasiadając na krześle, od razu czując prądy przechodzące po całym moim ciele. Nasz seks jak zawsze był cudowny, ale skutki tego odczuwałem na całym moim ciele.
Sorey zadowolony z powodu mojej uległości zabrał się do pracy, kończąc to, co zacząłem, przykładając się do pracy, bardzo nie chcąc zepsuć tak prostego dania.
Mimo grzecznego siedzenia na krześle zerkałem na pracę mężczyzny, upewniając się, że wszystko jest dobrze. Oczyszczanie wiem, że sobie poradzi, a jednak mimo to jakaś nutka niepewności gdzieś tam we mnie jest i to właśnie z tego powodu warto czasem go obserwować.
- Gotowe - Zadowolony odwrócił się w moją stronę, pokazując mi pełen talerz placków.
- Cudownie, jak zawsze świetnie sobie poradziłeś - Wstając od stołu, podszedłem do niego, całując jego usta. Niby tak negatywnie jest do gotowania a tak naprawdę, gdy tylko chce, potrafi naprawdę wiele.
Sorey uśmiechnął się do mnie szeroko, kładąc dłonie na moich pośladkach, ściskając je nie zbyt delikatnie, jak zawsze chcąc nie dotykać nawet mimo doznań, które mieliśmy niecałą godzinę temu.
Rozbawiony jego zachowaniem położyłem dłonie na jego ramionach, ciesząc się jego bliskością, której teraz będę miał aż nadmiar. Sorey potrzebuje sporo atencji a ja chętnie mu ją dam.
Skupieni na sobie usłyszeliśmy nasze dzieci, które właśnie zjawiły się w domu.
- Cześć tato, cześć mamo - Hana wchodząca jako pierwsza do kuchni przywitała się z nami, a tuż na nią zjawił się nasz syn, który również przywitał się z nami.
- Cześć, zrobiliśmy wam placki, zjecie od razu? - Sorey w bardzo dobrym humorze przywitał się z młodzieżą gotów od razu do pracy.
- Chętnie nasze pociechy były głodne, chcąc od razu zjeść, a to dobrze, bo Sorey naprawdę się napracował nad obiadem i nie czułby się najlepiej, gdyby nie chciały tego zjeść.
Mój mąż nałożył obiad, naszym pociechą nie mając na tę chwilę już nic do roboty, mogąc spokojnie porozmawiać o szkole, jak i innych sprawach związanych z Haną i Haru.
Dzieci opowiadały, co dziś się wydarzyło, czego ciekawego się dowiedzieli, opuszczając nas, gdy tylko zjadły obiad, idąc do swoich pokoi, gdzie na pewno odpoczną, a później zabiorą się do nauki.
- Masz może na coś ochotę? - Sorey od razu zwrócił na mnie uwagę, mając ochotę coś ze mną zrobić, byleby nie zwrócił uwagi na coś innego lub kogoś innego.
- Szczerze powiedziawszy, jest coś, co chciałbym zrobić - Zacząłem trochę niepewnie, nie będąc pewien czy aby przypadkiem się na to nie zgodzi z powodu braku chęci na wyjście poza ciepły dom.
- Na co moja owieczka ma ochotę, zrobię wszystko, abyś był zadowolony - Gdy powiedział mi takie zdanie, nabrałem większą nadzieję na jego zgodę wyjścia z domu, oczywiście wiem, że będzie chciał wyjść ze mnie, co zupełnie mi nie przeszkadza, tylko czy on będzie chciał wyjść? Tego nie wiem, ale coś czuje, że się niedługo dowiem.
- Tak? Bo wiesz, tak szczerze to chciałbym wyjść na dwór, szczerze przydałoby mi się trochę świeżego powietrza - Wyjaśniłem, tłumacząc, dlaczego tak bardzo chciałbym wyjść z domu.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz