piątek, 21 czerwca 2024

Od Daisuke CD Haru

 Rozumiałem go doskonale, też nie chciałem się rozdzielać, ale to było konieczne. Na tę chwilę nauczyciel był najpewniejszym dla niego sposobem. Może i jest bucem, ale mentorowanie Haru nieźle mu idzie. Mam nadzieję, że tydzień wystarczy, by mój narzeczony nauczył się kontrolować siebie na tyle, by nie zwrócić na siebie uwagi, bo to byłoby dla niego zgubne. W najlepszym razie skończyłoby się przymusową ucieczką z kraju, w najgorszym... nie, nawet nie chcę o tym myśleć. Po prostu będę pilnował, by do tego najgorszego nie doszło, za wszelką cenę. 
- Wierzę w ciebie. Nauczysz się bardzo szybko, i do mnie wrócisz – powiedziałem łagodnie, chcąc mu dodać otuchy i wiary w siebie. Tego w tym momencie potrzebuje, i ja mu to zapewnię. 
- Już się nie mogę tego doczekać – odpowiedział, tuląc się delikatnie do mnie, by przypadkiem nic nie zrobić z moimi żebrami, które nie są już przecież w tak złym stanie. Całkiem nieźle się trzymają, już mogę sobie wzdychać, co było cudowne. Może jeszcze nie mogę wzdychać za głęboko, ale do tego jeszcze dotrę. – W brzuchu ci burczy. Głodny jesteś – stwierdził po chwili, odsuwając się ode mnie. Teraz już naprawdę niczego przed nim nie ukryję, zwłaszcza jak chodzi o moje ciało. Nie podoba mi się to. 
- Może trochę. Ale to się nic nie stanie, jak śniadania nie zjem, ostatnio mało się ruszałem, a więcej jadłem, boję się, że jak przymierzę strój, to się w niego nie zmieszczę. I jeszcze czasu na poprawki nie starczy – powiedziałem, naprawdę trochę tym przestraszony. Powiedzmy, że do ślubu wszystko gotowe, Haru wyuczony swoich wilczych zachowań, i nagle się okazuje, że guziki mi się nie  dopinają. Odblokowałem sobie nowy lęk przed ślubem, nie ma co. 
Haru przyglądał mi się przez chwilę, jakby myślał nad czymś intensywnie. A to niedobrze. Oznaczało to, że było ze mną naprawdę źle. Bo gdyby nie było, zacząłby mówić, że wyglądam pięknie, a zamiast tego, tylko się na mnie patrzy. I jak ja mam teraz zrzucić ten nadmiar kilogramów, kiedy ja muszę uważać na żebra? Ćwiczenia odpadają, nie chcę ich naruszać, bo wtedy Haru znów będzie naciskał na przełożenie ślubu. Może by tak zminimalizować chwilowo ilość spożywanych posiłków? Oczywiście chwilowo, nie na zawsze, tak, by jakoś wrócić do idealnej sylwetki i ją utrzymać do ślubu, i oczywiście nocy poślubnej, żeby go sobą zaczarować na nowo, nie odczarować. 
- Głupoty gadasz, musisz coś zjeść. To najważniejszy posiłek dnia, sam mnie przecież tego nauczyłeś – odezwał się w końcu, zapominając o jednej, małej sprawie. 
- Co ja ci tu mój drogi zjem? Twój wuj nie wygląda na kogoś, kto jest jakkolwiek zorganizowany. Zanim wrócę do rezydencji, to ci przywiozę ci jakieś jedzenie, a później będę kogoś tutaj do ciebie wysyłał z zakupami – obiecałem, dodając sobie kolejną rzecz do zrobienia. 
- Nie no, coś jeść przecież musi, na pewno coś tu ma – stwierdził, mając w niego wiarę. Żeby on w siebie momentami tak wierzył...
- Powodzenia, ja sobie jeszcze poleżę – wyznałem, wyciągając leniwie swoje kończyny, łapiąc małego lenia. Najchętniej to w ogóle bym się stąd nie ruszał, w sensie z tego domostwa, i został tu z Haru, dopóki się nie nauczy, ale ktoś musi przecież kontrolować przygotowania do ślubu. A do tego nadaję się tylko i wyłącznie ja. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz