W tej chwili naprawdę nie miałem pojęcia co mam myśleć i jak go traktować, czy to w ogóle był jeszcze mój mąż? Osoba, którą kochałem? Nie wyglądał już jak on, ale ja wciąż miałem nadzieję, że w środku jest tym samym głupkowatym mężczyzną.
- Sorey popełniłeś błąd, oddaliłeś się od Boga, stając się jednym z potworów, które chcą krzywdzić ludzi i istoty takie jak my. Jak chcesz nam pomóc? - Lailah mimo szoku zwróciła się do Soreya..
- Będę tym który go osłabi ale to wy będziecie musieli mi pomóc, aby go zabić, nie będę w stanie uczynić tego sam. Mimo, że bardzo bym chciał - Wyjaśnił, zaskakując każdego tu obecnego.
- Chwileczkę czy ty chcesz mi powiedzieć, że stałeś się demonem tylko po to, aby po roku nieobecności zabić tego dupka z naszą pomocą, to był twój plan? - Gdy tak wszystko złożyłem sobie do jednej kupy, poczułem złość jeszcze większą niż poprzednio. Ten pomysł był beznadziejny, zabił kobietę, niewinną kobietę tylko dlatego, że wpadł na tak debilny plan? Co za kretyn.
- Tak, potrzebuję waszej pomocy, a potem.. - Tu przerwał, patrząc prosto w moje oczy.
- A co potem? - Lailah po raz kolejny przejęła pałeczkę, podchodząc do niego bardzo ale to bardzo ostrożnie.
- Potem, jeśli wszystko się uda, będziecie musieli mnie zabić, abym nie był zagrożeniem dla was i dla ludzkości - Wyjaśnił, kolejny raz wprawiając mnie w osłupienie, co on w ogóle opowiada? A co z naszymi dziećmi? Co ze mną? Jak mamy bez niego żyć? Jak mam wytłumaczyć dzieciom, że ich tata nie żyje? Dlaczego on mówi takie rzeczy?
Lailah od razu spojrzała na mnie, kiwając łagodnie głową, wysyłając sygnał dwóm pozostałym serafinom, pozwalając nam zostać na chwilę tylko we dwoje.
Sorey ponownie spojrzał na mnie tymi swoimi przerażającymi oczami, w których nie widziałem już miłości, tak naprawdę nie wiedząc, czy on jeszcze mnie kocha. Czy demony potrafią kochać? Czy potrafią czuć coś więcej niż tylko chęć niesienia śmierci? Nie mam pojęcia, co w tej chwili powinienem zrobić i co powinienem myśleć.
- Miki ja wiem, że to wszystko jest dla ciebie bardzo trudne, dla mnie ta decyzja też nie była prosta ale zrobiłem to wszystko dla ciebie bo cię kocham i chcę, abyś był bezpieczny za wszelką cenę - W milczeniu obserwowałem go, analizując w głowie jego wygląd i jego słowa wypowiedziane chwilę wcześniej.
- Ty naprawdę myślisz, że ja będę w stanie cię zabić? - Zapytałem, mimo że nie wyglądał już tak mój mąż i nie zachowywał się jak on, chciałem, aby wrócił do mnie, do dzieci i do domu, nie będę w stanie, a nawet nie chcę go krzywdzić. Jestem na niego zły i to bardzo ale to nie oznacza, że mu nie wybacza i że nie będę potrafił żyć z nim w szczęściu, nawet mimo jego demonicznych cech.
- Będziesz musiał - Gdy to mówił, uśmiechał się, trochę tak jakby ta cała sytuacja wcale go nie dotyczyła.
- Nie Sorey, nie mogę, nie chcę i tego nie zrobię. Chcę, abyś był ze mną, nawet taki, nieważne jest dla mnie jak wyglądasz i jakiej rasy jesteś, najważniejszy jest to, abyś przy mnie był i nie zostawił już nigdy więcej, nie chcę bez ciebie żyć, a jeśli odejdziesz z tego świata, już nic nie będzie mnie tu trzymało - Mówiłem szczerze, nie dam rady, kolejny raz patrzeć na to, jak umiera. Wiedząc, że już nigdy do mnie nie wróci, dzieci sobie poradzą bez nas ale ja nie dam już rady bez niego, jeśli znów mnie opuści, zniknę z ziemi i już nigdy nie wrócę.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz