Byłem lekko zdziwiony jego pytaniem, dlaczego on mnie o to pyta? Czemu miałbym nie dać rady na pójście do miasta?
- A miałbym nie dać rady? - Zapytałem, nie rozumiejąc jego pytania, bo czemu miałbym nie dać rady tego zrobić?
- Chodzi mi o twoją drugą osobowość, nie wiem, czy będziesz w stanie pójść do miasta i... - Nie chciałem, aby kończył, doskonale już wiedząc, co zaraz usłyszę.
- Nie musisz kończyć. Wiem, już co masz na myśli - Powstrzymałem go, drapiąc się po głowie. - Powinienem dać sobie radę, chyba nie przysparza ci problemów - Zapewniłem, kładąc dłoń na jego twarzy.
Mój panicz spojrzał na mnie, z pilotowaniem chyba załamując się moim zachowaniem, tylko co ja takiego zrobiłem? Przecież zrobię wszystko, aby go nie zawieść a przecież o to właśnie mu chodzi prawda?
- Haru nie o to mi chodzi, nie obchodzi mnie to czy byś mnie zawiódł, czy nie. Nie chcę, aby ktoś zrobił ci krzywdę, a jeśli nad sobą zapanujesz, to właśnie to może się wydarzyć - Tłumaczył mi to tak, jakbym nie zdawał sobie z tego sprawy, wiedziałem to i to wiedziałem, doskonale jednak nie chciałem o tym myśleć. I to na pewno nie w tak negatywny sposób.
- Już dobrze, nie musisz się o mnie martwić, nikt nic mi nie zrobi, będę robił wszystko, aby się kontrolować - Zapewniłem, nie chcąc, aby się martwił, to mu nie służy, zresztą nikomu stres nie służy.
Mój panicz kiwnął głową, podnosząc się z łóżka, kierując swoje kroki w stronę łazienki, gdzie zapewne chciał się doprowadzić do swojej doskonałości, mimo że już jest doskonały.
Daisuke wrócił do mnie po kilku minutach jak zawsze piękny, pachnący i po prostu doskonały.
- Chcesz już iść? - Od razu zwróciłem całą swoją uwagę na jego cudownej osobie, która bardzo lubiła, gdy daje jej odpowiednią ilość atencji.
- Tak, możemy od razu pójść - Zgodził się od razu, zachęcając mnie do opuszczenia tego miejsca. Co prawda złe nie jest, ale najlepsze też nie, to znaczy mogłoby być lepsze, gdyby nie ta zrzęda zwana moim wujem.
Poczułem ulgę, gdy znalazłem się w mieście, nie zwracając na sobie żadnej uwagi, a tego właśnie chciałem, bez obaw, że zobaczą coś, czego zobaczyć by nikt nie chciał a w szczególności ja.
Zakupy nie przysporzyły nam zbyt wiele problemów, dzięki czemu mogliśmy w miarę szybko wrócić do rezydencji, oczywiście mówiłem mojemu paniczowi, że niczego nie potrzebuję, on jednak wiedział lepiej, a więc czy był sens się z nim kłócić? Nie koniecznie.
Odpuściłem jak zawsze, gdy zdawałem sobie sprawę z tego, że nie mam z nim najmniejszych szans, musząc po prostu ustąpić, tak po prostu czasem bywało lepiej.
- Chyba powinienem powoli zbierać się w drogę - Mój panicz oczywiście przypomniał mi o naszej rozłące, które i tak w żadnym wypadku mi się nie podobała, nie chciałem, ale musiałem i doskonale to wiedziałem.
- No tak - Westchnąłem ciężko nie specjalnie zadowolony z tego powodu. - Jeśli musisz - Dodałem, trochę z tego powodu smutny.
- Haru, nie martw się, niedługo się znów zobaczymy - Mój panicz położył dłoń na moim policzku, uśmiechając się do mnie łagodnie.
- Wiem, wiem bezpiecznej drogi - Również obdarowałem go ciepłym uśmiechem, całując jego dłonie, które uchwyciłem.
- A miałbym nie dać rady? - Zapytałem, nie rozumiejąc jego pytania, bo czemu miałbym nie dać rady tego zrobić?
- Chodzi mi o twoją drugą osobowość, nie wiem, czy będziesz w stanie pójść do miasta i... - Nie chciałem, aby kończył, doskonale już wiedząc, co zaraz usłyszę.
- Nie musisz kończyć. Wiem, już co masz na myśli - Powstrzymałem go, drapiąc się po głowie. - Powinienem dać sobie radę, chyba nie przysparza ci problemów - Zapewniłem, kładąc dłoń na jego twarzy.
Mój panicz spojrzał na mnie, z pilotowaniem chyba załamując się moim zachowaniem, tylko co ja takiego zrobiłem? Przecież zrobię wszystko, aby go nie zawieść a przecież o to właśnie mu chodzi prawda?
- Haru nie o to mi chodzi, nie obchodzi mnie to czy byś mnie zawiódł, czy nie. Nie chcę, aby ktoś zrobił ci krzywdę, a jeśli nad sobą zapanujesz, to właśnie to może się wydarzyć - Tłumaczył mi to tak, jakbym nie zdawał sobie z tego sprawy, wiedziałem to i to wiedziałem, doskonale jednak nie chciałem o tym myśleć. I to na pewno nie w tak negatywny sposób.
- Już dobrze, nie musisz się o mnie martwić, nikt nic mi nie zrobi, będę robił wszystko, aby się kontrolować - Zapewniłem, nie chcąc, aby się martwił, to mu nie służy, zresztą nikomu stres nie służy.
Mój panicz kiwnął głową, podnosząc się z łóżka, kierując swoje kroki w stronę łazienki, gdzie zapewne chciał się doprowadzić do swojej doskonałości, mimo że już jest doskonały.
Daisuke wrócił do mnie po kilku minutach jak zawsze piękny, pachnący i po prostu doskonały.
- Chcesz już iść? - Od razu zwróciłem całą swoją uwagę na jego cudownej osobie, która bardzo lubiła, gdy daje jej odpowiednią ilość atencji.
- Tak, możemy od razu pójść - Zgodził się od razu, zachęcając mnie do opuszczenia tego miejsca. Co prawda złe nie jest, ale najlepsze też nie, to znaczy mogłoby być lepsze, gdyby nie ta zrzęda zwana moim wujem.
Poczułem ulgę, gdy znalazłem się w mieście, nie zwracając na sobie żadnej uwagi, a tego właśnie chciałem, bez obaw, że zobaczą coś, czego zobaczyć by nikt nie chciał a w szczególności ja.
Zakupy nie przysporzyły nam zbyt wiele problemów, dzięki czemu mogliśmy w miarę szybko wrócić do rezydencji, oczywiście mówiłem mojemu paniczowi, że niczego nie potrzebuję, on jednak wiedział lepiej, a więc czy był sens się z nim kłócić? Nie koniecznie.
Odpuściłem jak zawsze, gdy zdawałem sobie sprawę z tego, że nie mam z nim najmniejszych szans, musząc po prostu ustąpić, tak po prostu czasem bywało lepiej.
- Chyba powinienem powoli zbierać się w drogę - Mój panicz oczywiście przypomniał mi o naszej rozłące, które i tak w żadnym wypadku mi się nie podobała, nie chciałem, ale musiałem i doskonale to wiedziałem.
- No tak - Westchnąłem ciężko nie specjalnie zadowolony z tego powodu. - Jeśli musisz - Dodałem, trochę z tego powodu smutny.
- Haru, nie martw się, niedługo się znów zobaczymy - Mój panicz położył dłoń na moim policzku, uśmiechając się do mnie łagodnie.
- Wiem, wiem bezpiecznej drogi - Również obdarowałem go ciepłym uśmiechem, całując jego dłonie, które uchwyciłem.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz