czwartek, 13 czerwca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Z chęcią odwzajemniłem jego namiętny pocałunek, oplatając dłonie wokół jego szyi, chcąc go więcej, bardziej pragnąć, aby pokazał mi, że należę tylko do niego. Pragnąłem, aby splugawił moje ciało, pozostawiając na nim ślady swojej obecności.
Pragnąc go jeszcze bardziej, wsunąłem dłoń pod jego koszulkę, chcąc dotknąć jego nagiej skóry, którą uwielbiałem. Mój pan jak sam chciał być nazywany, chwycił moją dłoń, przyciskając ją do pościeli, odrywając się od moich ust.
- Chciałbym, abyś założył dla mnie obrożę - Nie wiem, czy prosił, czy bardziej rozkazywał. Posłusznie kiwnąłem głową, nie opierając się przed założenie mi obroży, a nawet zapięciem smyczy znosząc to wszystko posłusznie, dobrze wiedząc, co czeka mnie w nagrodę. - Zamknij oczy - Tym razem rozkazał, a ja bez oporu wykonałem jego rozkaz, czekając na ciąg dalszy. Sorey na chwilę ode mnie odszedł, zaciekawiając mnie tym, co chce zrobić. Gdy wrócił do mnie, od razu poczułem materiał zakrywający mi oczy, troszeczkę mnie tym zaskakując, jeszcze bardziej zaskoczyło mnie związanie dłoni chyba paskiem, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Mój pan popchnął mnie na łóżko bez ostrzeżenia, wchodząc we mnie, wywołując głośny krzyk podniecenia.
Sorey był dziś dla mnie naprawdę łaskawy, doprowadzając mnie do szaleństwa, dał mi to, czego chciałem, był delikatny, czuły i cudowny dając mi również lubiany ból wywołujący podniecenie, szarpał za włosy, mocno ściskając moje biodra, kochając się ze mną na różne sposoby.
Czułem, że moje biodra będą bolały, że na tyłku nie będę umiał siedzieć, a mimo to pragnąłem więcej, bardziej i ostrzej przez cały ten czas nie pozwalając mi się dotknąć, co akurat nie bardzo mi się podobało, tak bardzo chciałem poczuć więcej niż jego usta i przyjaciela, który doprowadzał mnie do szaleństwa.
 Wykończony czułem drętwienie całego mojego ciała dające mi jasno do zrozumienia, że to już koniec. Sorey również miał już dość uwalniając moje dłonie, odwiązując chustę z moich oczu, odpinając smycz od obroży, oczywiście samej obroży nie zdejmując, całując moje usta z tym swoim cudownym uśmiechem.
- Nie zdejmuj obroży, chce cię podziwiać w niej przez cały dzień, a nawet i dłużej - Dotknął obrożę, oblizując swoje usta.
- Tak jest mój panie. Obiecuję, że jej nie zdejmę - Zgodziłem się na spełnienie jego drobnego marzenia tym bardziej za to, jak cudownie zajął się moim ciałem, mogąc w zamian przełknąć noszenie obroży.
- I właśnie tak masz do mnie mówić - Stwierdził, przytulając mnie do siebie, całując w czoło.
Mogliśmy sobie pozwolić jeszcze na krótki odpoczynek przed powrotem naszych dzieci.
Wszystko, co piękne musiało się w końcu zakończyć. Haru wraz z Haną zaraz wrócą, a my musieliśmy zażyć kąpieli, przebrać się w świeże ubrania i wyprać ubrania nie mówiąc już o przygotowaniu obiadu.
Sorey od razu wygonił mnie do łazienki, samemu biorąc się za sprzątanie.
Obmywając swoje ciało szybko ale dokładnie zakładając świeże ubrania, które zakryły moją obrożę, wracając do Soreya który właśnie prał naszą pościel, zapewne już zmieniając ją na świeża.
- Możesz iść się przemyć, ja to skończę - Zaproponowałem, stając w drzwiach łazienki znajdującej się na dole, już trochę się do niej przyzwyczaiłem i nie wzbudza ona u mnie aż takiego przerażenia.
- Dam radę wyprać to i się umyć, nie martw się o mnie, idź się połóż i odpocznij - No tak tego mogłem się po nim spodziewać, on będzie wszystko robił sam, a ja mam odpoczywać, oczywiście, że się na to zgodzę.
- Oczywiście, idę zrobić placki na obiad - Stwierdziłem, kierując się w stronę kuchni, gdzie od razu zabrałem się za przygotowywanie obiadu dla naszych pociech.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz