Co mógł zrobić? To naprawdę dobre pytanie a jeszcze lepsze jest to czy on w ogóle może coś zrobić, abym poczuł się lepiej? Abym uwierzył w jego zapewnienia? To znaczy to nie tak, że mu nie wierzę, ja po prostu czuję, że odkąd jestem tym, czymś wszystko się komplikuje i, mimo że on zapewnia mnie w swojej miłości, nie jestem pewien czy aby na pewno tak jest, może mówi tak tylko dlatego, że już się do mnie przyzwyczaił? A może nie chce mnie skrzywdzić? Do tego wszystkiego, co zrobi, gdy po raz kolejny zaatakuje kogoś, wracając do domu cały w krwi? Przecież brzydzi się mnie takiego, a ja nie będę w stanie nad tym zapanować.
Tak bardzo nie chce go zawieść, ale wiem, że takim zachowaniem zrobię to na pewno i co ja mam z nim zrobić? Co ja mam ze sobą zrobić? Jak żyć, gdy piach sypie mi w oczy? Tak bardzo zagubiłem się w tym wszystkim, tak bardzo chciałbym, aby to wszystko okazało się być straszny snem, z którego się obudzę i znów wszystko będzie jak dawniej.
Nic nie byłem w stanie mu odpowiedzieć, a to dlatego, że wszystko, co bym powiedział, byłoby kłamstwem, nie może mi zapewnić, że będzie mnie kochał cały czas i, że za chwile mnie nie znienawidzi, to wszystko da się podważyć, na pewno w końcu się podda i każe mi odejść, a ja nie będę mógł już z tym walczyć, a nawet przekonać go do zmiany zdania oboje dobrze wiemy, że to nie miałoby najmniejszego sensu.
Mój panicz wyczekiwał odpowiedzi, która nie chciała nadejść, to znaczy chciałbym mu odpowiedzieć, ale jeśli to zrobię, ta odpowiedz, mogłaby mu się nie spodobać, on myśli inaczej i ja myślę inaczej na ten temat i coś tak czuję, że się nie dogadamy, nawet gdybyśmy bardzo chcieli.
Wtulony w jego cudowne ciało wciągałem do płuc jego zapach, cicho wzdychając, poruszając swoimi uszami, gdy głaskał mnie po nich.
- Podpowiesz mi coś? - Zapytał, kiedy to zbyt długo nie odpowiadałem na jego pytanie, skupiając się na tej cudownej chwili, której potrzebowałem, aby się uspokoić i nacieszyć jego bliskością, której mimo wszystko bardzo potrzebowałem.
Wciąż nic nie mówiłem, trwając tak w ciszy minuta za minutą, która chyba trochę dłużyła się mojemu paniczowi powoli wiercącemu się na moich kolanach.
- Niewygodnie ci? - Zapytałem, nadal nie odpowiadając na jego pytanie, skupiając się na jego zdrowiu, przecież jego żebra mogą mieć już dość tej pozycji i może coś jeszcze mu przeszkadzać, może za mocno go przytulam? No tak na pewno tak jest.
- Nie martw się o mnie, skupmy się na tobie, wciąż nie odpowiedziałeś na moje pytanie - Miał racje, nie odpowiedziałem i odpowiedzieć zamiaru nie miałem, tak będzie po prostu lepiej, jeśli nie pozna mojej odpowiedzi.
- Sądzę, że twój stan jest ważniejszy niż to, co ja uważam - Po wypowiedzianym zdaniu zdjąłem go z kolan, ostrożnie sadzając na łóżku, całując w czoło. - Musisz bardziej uważać na swoje żebra - Poprosiłem, uśmiechając się trochę na siłę, nim ruszyłem w stronę balkonu, mogąc odetchnąć na świeżym powietrzu i pomyśleć nad tym, jak potoczy się nasze życie.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz