Od chwili, w której to Haru powiedział mi, że to załatwi, podejrzewałem, że może się to zakończyć właśnie w ten sposób. Miałem jednak cichą nadzieję, że Haru się powstrzyma, i że może skończy się na postraszeniu go, może wybiciu zęba... ale też w sumie lepiej, że skończyło się to w ten sposób. Gdyby go zobaczył z tymi oczami i zębami, i by przeżył, natychmiast doniósłby o tym gwardii i jedyne, co moglibyśmy wtedy zrobić, to uciec. Już nie mówiąc o tym, że nie mówiąc o tym, że poniekąd się cieszyłem, że Kaito skończył w ten sposób, nie będę ukrywał, że nie. Jedyne, z czego się nie cieszyłem, to z tego, że zrobił to Haru. Nie chcę, by tracił człowieczeństwa, a coś tak czułem, że z każdym morderstwem, i to jeszcze tak okrutnym, Haru stawał się bardziej bestią niż człowiekiem.
- Miałeś trzymać się z daleka kłopotów – przypomniałem mu, podchodząc do niego. Z bliska mogłem dostrzec na jego twarzy resztki mięsa. Już sama krew to było dla mnie wiele, ale to? Musiałem odwrócić wzrok, by przypadkiem nie zwymiotować. On go zjadł. To... o panie, to było obrzydliwe.
- Wiem, ale nie mogłem pozwolić, by cię gnębił i chełpił się tym, że nic mu nie można udowodnić. Zapewniłem ci bezpieczeństwo – wyznał, kładąc swoją ubrudzoną krwią dłoń na moim policzku. Czując lepką ciecz na skórze od razu odsunąłem się od niego. Gdyby była czysta, na pewno bym się nie odsunął.
- A teraz ja muszę ci zapewnić bezpieczeństwo. Proponuję od umycia się i przebrania – odpowiedziałem, chwytając go za nadgarstek i prowadząc go do łazienki. Im szybciej pozbędziemy się tej krwi i resztek mięsa, tym lepiej dla mnie. Na szczęście niewiele dzisiaj jadłem, więc aż tak źle z moim żołądkiem nie jest.
- Nie cieszysz się, że się go pozbyłem? – spytał zaskoczony, kiedy przygotowywałem mu kąpiel.
- Ulżyło mi, że już go nie ma. Ale nie cieszę się, że to ty zrobiłeś. Rozbieraj się, bardzo proszę – poprosiłem, dodając do wody odpowiednie olejki i płyny, by zmyć z niego tę całą krew. A ubrania znów pójdą do wywalenia... Będę musiał posłać kogoś ze służby, by znów mu zakupił kilka rzeczy.
- Niepotrzebnie. Nie żałuję tego, co zrobiłem – wyznał, wchodząc do balii.
- I to mnie martwi – przyznałem, zabierając się za jego mycie. Nie sądziłem, że kiedyś to przyznam, ale zacząłem tęsknić za starym Haru, który uparcie wierzył, że każdy ma w sobie dobro, nawet najgorszy człowiek.
Umyłem dokładnie jego twarz, ciało, ręce, a nawet głowę nie chcąc, by została na nim jakakolwiek cząstka Kaito. Woda stała się całkowicie czerwona już po chwili, dlatego musiałem ją zmienić, i to jeszcze tak trzy razy. Najważniejsze jednak, by Haru był czysty. Pod koniec jednak żebra zaczęły się odzywać, już wcześniej mnie bolały, ale teraz ledwo wytrzymywałem. Mimo tego bólu, nie pokazywałem tego. Haru w tym momencie był ważniejszy. Ja może zaraz zioła wezmę i jakoś to będzie.
- No, gotowe – odezwałem się, idąc po ręczniki i ubrania dla niego. – Co się stało? – spytałem, kiedy wróciłem z powrotem do łazienki, zauważyłem, że jego uszy były położone. Jak dobrze, że mogłem je dostrzec, dzięki temu wiedziałem, kiedy coś go trapi, i kiedy jest smutny, a kiedy szczęśliwy. A teraz ewidentnie był smutny. To przez to, jak się zachowałem? Przecież wie, że nie przepadam za widokiem krwi. Będę musiał mu trochę uwagi, by był znów szczęśliwy. Trochę jak z psem, ale mi to nie przeszkadza. Lubię, kiedy jest szczęśliwy i merda swoim ogonem.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz