Czy ktokolwiek chciał coś zjeść? Czy ktokolwiek myślał w tej chwili o jedzeniu? Myślę, że absolutnie nie..
Każdy w tej chwili ma trochę większe zmartwienie niż jedzenie.
- Nie ma potrzeby przygotowania nam posiłku, lepiej będzie, jeśli już odpoczniemy - Lailah jako najmądrzejsza z nas wpadła na doskonały pomysł, odpoczynek naprawdę dobrze nam zrobi, będziemy w stanie znów spokojnie wszystko sobie przemyśleć, poskładać myśli a jutro spróbować podejść do wszystkiego z trzeźwą głową.
- Ktoś powinien nas w nocy pilnować, może ja zostanę na warcie - Sorey od razu wypalił z propozycją, chcąc albo za wszelką cenę, do czego się przydać, albo zrobić wszystko bym spuścił go, chociaż na chwilę z oka, o nie i jego niedoczekanie.
- Nie ma takiej potrzeby, ja będę spał tu na dole, więc w razie czego będę w stanie wszystko dobrze usłyszeć, możecie spać spokojnie - Zaveid przygasił Soreya, który ewidentnie chciał pilnować nas przez całą noc lub podczas nocy chciał wymknąć się z domu i uczynić największy błąd swojego życia.
Mój mąż pogodził się z tym faktem, postanawiając jeszcze zmienić pościel dla naszego powietrznego przyjaciela.
Musiałem więc podnieść się z kanapy, aby mu to umożliwić, zamieniając jeszcze kilka zdań z towarzystwem na temat tego, co moglibyśmy zrobić, aby uchronić siebie i świat od dawnego Serafina.
- Lailah, jak on w ogóle stał się demonem? - Sorey nagle zapytał, gdy pościel była zmieniona, każdy z nas miał rozdać się w swoją stronę.
Kobieta przyjrzała się mu uważnie, siadając z powrotem na fotelu.
- Abaddon był niezwykłym Serafinem, mądrym, dobrym, szlachetnym i oddanym Bogu mężczyzną, z czasem jednak wszystko się zmieniło, czuł się nie doceniany, czuł, że nie chcę tylko wykonywać zadań zleconych przez Boga, wiedział też, że jest w stanie osiągnąć znacznie więcej, chciał, aby pan go wysłuchał, aby pozwolił mu przejąć armię anielską i pokazać ludziom jak bardzo nie doceniają tego co mają. Pan nie chciał go słychać, chcąc każdemu dać szansę, to nie spodobało się Serafinowi, który odłączył się od armii aniołów, przechodząc na stronę, która bardziej mu pasowała i pomogła stać się tym, kim stać się od początku chciał. - Lailah będąc najstarszą z nas, wszystkich widziała naprawdę sporo o świecie, o ludziach, aniołach i pasterzach, nikt nie miał tak dużej wiedzy, jak ona w naszym otoczeniu.
Nikt z nas już o nic nie pytał, chcąc zakończyć ten temat rozchodzący się w swoje strony do sypialni w tej chwili przez siebie zajmowanej.
- Sorey wszystko dobrze? - Zapytałem, gdy tylko pomógł mi położyć się do łóżka, ostrożnie zajmując miejsce obok mnie.
- Nie jest dobrze Miki, grozi naszej rodzinie niebezpieczeństwo, jak ma być dobrze? - Trochę wybuchł, czym muszę przyznać, zaskoczył mnie. Rozumem, że się martwił, ale żeby aż tak wybuchać?
- Spokojnie, Sorey ja wiem, że się martwisz i ja też się martwię, ale nerwy nic ci tu nie dadzą, trzeba wszystko na spokojnie przemyśleć, nerwy nic ci nie dadzą - Chwyciłem jego dłoń, uśmiechając się do niego łagodnie. - Proszę też, abyś nie myślał o niczym niebezpiecznym, nie przeżyje, jeśli zabraknie cię przy moim boku - Odpowiedziałem, naprawdę przerażony tym, co mógłby zrobić i na co głupiego wpaść.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz