poniedziałek, 24 czerwca 2024

Od Soreya CD Mikleo

No i co ja mu miałem odpowiedzieć? Doskonale wiedziałem, że moja odpowiedź się mu nie spodoba. Moje myślenie się już mu nie podoba, chociaż jak wyczuł, że ja o tym myślę, to nie wiem. Gdyby żył w niewiedzy i nie miał pojęcia, na co wpadłem, byłoby mi dużo łatwiej. A on czułby się lepiej. Kochałem tę jego mądrość, ale dzisiaj mocno mi ona zaszkodziła. Nie zmienia to jednak faktu, że dalej będę nad tym się zastanawiać. Opowieść Lailah niewiele mi dała. Ja nie chcę zdradzać Boga. Nie chcę żadnej armii. Jedyne, czego potrzebuję, to uchronić najbliższych. Jest to samolubne z mojej strony, owszem, ale ja swojej samolubności nigdy nie ukrywałem. Wróciłem tu tylko dlatego, że mój mąż mnie potrzebował. Jakimś cudem to wyczułem, chociaż skąd o tym wiedziałem, ale nie mam pojęcia, jak. Nigdy sobie nie przypomniałem czasu, w którym to byłem w niebie. Moja pamięć nigdy się nie naprawiła, ani nie poprawiła, z czym już się żyć nauczyłem. Ja pamiętam rzecz sprzed chwili, a Mikleo te zdecydowanie ważniejsze, i jakoś to się żyło. 
– Jak umrzesz, nie będziesz mnie potrzebować. A do tego dopuścić nie mogę – odparłem, przerażony tym, że coś się mu może stać. Nie po to uciekałem, i walczyłem z jakimś aniołem, i starałem się tu być na tym świecie, by teraz on umarł. Nie pozwolę na to. 
– Nie bądź taki pesymistyczny, coś wymyślimy – odezwał się. 
Ja już wymyśliłem. 
Nie odpowiedziałem mu na to nic, tylko się delikatnie do niego uśmiechnąłem i ucałowałem go w policzek. Mikleo spojrzał na mnie dziwnie, jakby niepewnie, zastanawiając się pewnie nad moją sytuacją, po czym przytulił się do mnie, zamykając oczy. Przytulił się mocno, tak więc jeżeli będę chciał gdzieś iść, to zaraz się obudzi. Przynajmniej na początku. Godząc się z tym, a także chcąc trochę uśpić jego czujność, także go delikatnie objąłem, pozwalając mu zasnąć. 
Kiedy on sobie zasypiał, zacząłem myśleć nad swoimi opcjami. Mogłem spróbować popełnić grzech najcięższy, czyli zabójstwo, ale zabójstwo siebie, co stało pod znakiem zapytania. A jeżeli umrę na próżno? Wtedy stracą jedyną szansę na wygraną. Lailah na pewno wie, jak się stać demonem, ale mi nie opowie, nie bezpośrednio, a ja nie wiem, jak się ją spytać o to tak, by nie nabrała podejrzeń. Także demon o tym wie. A gdybym go tak jakoś... oszukał? Przekonał go, że chcę się do niego przyłączyć, zyskał trochę mocy, i wtedy go zdradził? Mógłbym spróbować. Poddał się, bo ta walka nie ma sensu, on zyskałby kolejnego podwładnego... Mogę spróbować. Na lepszy pomysł nie wpadnę. Zabicie się jest niepewne, podobnie jak i niby poddanie się, ale chyba ma większą szansę powodzenia. 
Czekałem cierpliwie, jak Mikleo zaśnie snem twardym, a że był ranny, szybko to się stało. Także jego uścisk znacznie zleżał, dlatego powolutku go odsunąłem od siebie, opatuliłem ostrożnie kołdrą i wstałem z łóżka. Była późna noc, dlatego miałem nadzieję, że wszyscy będą spać. Cichutko rozłożyłem skrzydła i równie cicho otworzyłem okno. Najwyższa pora, by udać się do miasta, i tam gdzieś znaleźć tego całego Abbadona. Oby mi się udało, zanim cała reszta się obudzi. 

<Owieczko? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz