Nie byłem pewien, co tak właściwie czułem, kiedy wpatrywałem się w liścik zaadresowany do mnie. Nadawcy nigdzie nie było, ale kiedy wpatrywałem się zapisane wąskim i eleganckim charakterem pisma moje dane miałem wrażenie, że znałem to pismo. Kto to mógł być? Podświadomie czułem, że to nikt dobry. A może za bardzo się negatywnie nakręcam?
- Jeszcze nie wiem – przyznałem, podchodząc do biurka, na którym na pewno znajdował się nożyk do papieru. Musiałem w końcu jakoś dostać się do zawartości koperty, chociaż nie wiem, czy tak bardzo tego chcę.
Treść wiadomości była bardzo krótka, bo składała się tylko z dwóch zdań, i to niezbyt rozbudowanych, oraz inicjałów, na których widok serce zabiło mi szybciej, i to nie dlatego, że się cieszyłem. K. M... tylko jedna osoba mi się z tymi inicjałami kojarzyła.
Byłem przerażony, a moje myśli krąży wokół Kaito. Myślałem, że na kilkanaście dobrych lat będę miał z nim spokój, już o nim zapominałem, a ta wiadomość sprawiła, że wszystkie te wróciły. I to nawet podwójnie.
- Daisuke? Wszystko w porządku? Co to za wiadomość? – spytał zaniepokojony Haru, który już do mnie podszedł, by zobaczyć, co to mnie tak przeraziło. Nie wiem tylko, co mnie zdradziło, zapach, na który jest od teraz strasznie wyczulony, czy może moja mina, nad którą zupełnie nie potrafiłem zapanować.
- Od Kaito. Napisał, że wyszedł z więzienia, i że pożałuję tego, co zrobiłem – powiedziałem to strasznie drżącym głosem, mimo, że chciałem powiedzieć to jak najbardziej neutralnym głosem. Nie tylko mój głos drżał, ale i ciało. Bałem się pomimo tego, że nie powinienem. Przecież... to musi być jakiś głupi żart. Jakie jest inne wytłumaczenie? W końcu, dowodów dostarczyłem mnóstwo, i to na tyle dużo, że nie ma siły, która by go z celi wyciągnęła tak szybko. Może tylko jakaś gigantyczna suma pieniędzy, ale on ich na pewno nie ma. I nikt o zdrowych zmysłach by go nie uwalniał.
- Hej, już, spokojnie... – odezwał się, kładąc mi dłonie na ramionach i sadzając mnie na fotelu. – Jesteś pewien? Powinien przecież siedzieć w więzieniu.
- Inicjały, charakter pisma... to musi być on. Mógłby wyjść, gdyby zapłacił odpowiednią ilość pieniędzy. Albo ktoś się za niego podszywa, ale nie mam pojęcia, po co.... – im więcej mówiłem, tym głos bardziej mi drżał, a do oczu zaczęły napływać mi łzy, które utrudniały mi widzenie. I nim się zorientowałem, zaczęły mi one spływać po policzkach. Żałosne. Naprawdę jestem żałosny, skoro tak się zachowuję i nie potrafię przestać.
Haru otarł łzy z moich policzków, a następnie przytulił mnie ostrożnie, uważając na moje żebra, i zaczął gładzić moje plecy. Minęła chwila, nim pozwoliłem sobie na odwzajemnienie tego gestu i uwolnienie trochę swoich emocji. Logika podpowiadała mi, że nie potrzebnie panikowałem. Ktokolwiek by to nie był, tutaj będę bezpieczny, ale też jednocześnie sama myśl, że on mógł opuścić więzienie. Znałem go na tyle dobrze, że wiedziałem, że jest on mściwy i mi nie odpuści, jeżeli to faktycznie on.
- Ktokolwiek by to nie był, nie pozwolę mu cię chociażby dotknąć – mówił spokojnie, nie przestając mnie uspokajać. A jak już pierwsza fala emocji opadła, poczułem się strasznie głupio. Zareagowałem strasznie emocjonalnie.
- Wiem. Wybacz za moje zachowanie – odezwałem się cicho, wycierając ostatnie łzy. W tym momencie powinniśmy się skupiać się na jego przypadłości, a nie na mnie.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz