Nie do końca mi się to podobało. Czemu mam wychodzić? A co ja takiego niby im zrobię? Gdybym był ich wrogiem, Haru już by nie żył, a mnie by tu w ogóle nie było. Albo chciałbym, aby Haru go zabił. Wielki hrabia się znalazł, chociaż czego on jest panem, to nie wiem, bo to wszystko należy do mnie na tę chwilę. Nie po to wydawałem na to miejsce małą fortunę, bym teraz z niego wychodził i by pomieszkiwał mi tu jakiś obrzydliwy rasista, który obraża Haru i mnie...
- Co mógłbym? Mam wychodzić z mojej własnej posiadłości tylko dlatego, że jakiś pchlarz tego chce? – syknąłem, trochę podminowany. Obrażanie mnie to jedno, ale wypraszanie mnie na dwór?
- Skoro tak, możesz zapomnieć o naukach – odpowiedział mężczyzna, patrząc na mnie z odrazą. A siebie to w lustrze widział? Bo nie wydaje mi się. Zarośnięte policzki, stare, znoszone rzeczy, dzikość w oczach, i on się hrabią nazywał.
- A ty możesz zapomnieć o mieszkaniu tu – odparłem, mierząc go wściekłym spojrzeniem. Oj, zdenerwował mnie, i to bardzo. I pomyśleć, że w pierwszej chwili byłem do niego przyjaźnie nastawiony.
- Daisuke, bardzo proszę – tym razem odezwał się Haru, chcąc chyba mnie uspokoić.
- Bardzo proszę to ja ciebie. Możemy znaleźć kogoś innego. Albo jakiś inny sposób. On nie sprawia wrażenia kogoś, komu można zaufać – odpowiedziałem, nie spuszczając wzroku z nieznajomego. Kilka zdań w zupełności wystarczyło mi, bym przestał z nim wiązać jakiekolwiek nadzieje. A wystarczyło, by mnie nie wypraszał z własnej rezydencji, to bym był bardziej wyrozumiały.
- Nie mamy czasu i dobrze o tym wiesz. To może być moja szansa – powiedział, chwytając moje dłonie, sprawiając tym samym, że zwróciłem na niego uwagę. Naprawdę w to wierzył.. i co ja mam z nim zrobić? Przecież ten Ichiro nie chce mnie tu z konkretnego powodu, tylko nie wiem, z jakiego. Może chce mu krzywdę zrobić. Albo zindoktrynować. On o tym wie, prawda? Nie jest głupi, na pewno to przemyślał, i dalej to chce? Wiem, że chce znów wyglądać normalnie, ale ja już to zaakceptowałem. I zawsze możemy znaleźć miejsce, w którym inni to zaakceptują.
- Co tak właściwie was łączy? – spytał mężczyzna, wybijając mnie z rytmu.
- Narzeczeństwo. Czekam na dworze – odpowiedziałem, kierując się ku wyjściu. Mężczyzna na moje pierwsze słowo prychnął cicho. Oj, jak ja bym mu nagadał...
- Najlepiej byłoby, gdybyś opuścił te ziemie – zasugerował mężczyzna, na co posłałem mu pełne nienawiści spojrzenie.
- Nie gniewaj się, Daisuke, ale faktycznie lepie, jakbyś wrócił do domu. Nie wiadomo, ile nam to zejdzie – zaproponował niepewnie Haru.
- Poczekam na dworze – powtórzyłem dobitniej, opuszczając pomieszczenie.
Nie ma mowy, że zostawię Haru samego, to po pierwsze, a po drugie, nie wygonią mnie z moich włości. A jak Haru do mnie wróci, to sobie z nim pogadam. Czemu on mi nie stawał po mojej stronie? Nawet nie próbował go przekonać, tylko od razu przystał na ego warunki. To mnie trochę zabolało. Ja się wobec niego nigdy nie poddałem, więc to chyba jasne, że oczekuję tego samego. I skoro się nie poddaję, to będę tu siedział na tym dworze i na niego czekał, chociażby do samego rana.
- Chodź, Ignis, w oczekiwaniu na Haru sobie pozwiedzamy trochę – odezwałem się do swojego wierzchowca siadając na niego, pomimo bólu żeber.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz