Mrugając kilku krótkie oczami, poruszałem uszami, które dotykał, uśmiechając się do niego łagodnie.
- Dzień dobry - Przywitałem się, podnosząc leniwie do siadu, rozciągając swoje zastygłe mięśnie, które odczuły ulgę, gdy tylko wszystkie kości przeskoczyły na swoje miejsca.
- Jak się czujesz? - On mnie pyta jak się czuje? To ja powinienem o to pytać, to on ma uszkodzone żebra i ramię z mojej winy nie wspominając już o dłoni, którą skrzywdziłem, chcąc napoić się jego krwią.
- To chyba ja powinienem cię o to zapytać, w porównaniu do mnie to tobie stała się dużą krzywdą, a nie mi - Stwierdziłem, wiedząc doskonale, że mam rację i nikt nie wmówi mi, że jest inaczej. Tak bardzo chciałbym, aby znów był cały i zdrowy, bardzo bym tego chciał.
- Ja czuje się dobrze, martwię się bardziej o ciebie a dokładniej o twój stan psychiczny - Czy powinien się o nie martwić? Raczej nie, ja sobie radze, poza tym on nie powinien się mną przejmować przynajmniej nie tak bardzo, jak sobą.
- Stan psychiczny? A co jest z nim nie tak? - Spytałem, trochę nie rozumiejąc jego zmartwienia, ja wiem, że w tej chwili jestem beznadziejny, ale chyba nie trzeba się mną, aż ta bardzo przejmować.
- Naprawdę o to pytasz? Jesteś zmęczony i chyba za bardzo przejmujesz się tym, kim teraz jesteś i ma nadzieje, że nie myślisz o tym, aby ode mnie odejść, bo tego bardzo nie chce i powtarzam ci, że pożałujesz, jeśli to zrobisz - A on ja zwykle swoje, zawsze miałem go za tak inteligentnego faceta a teraz? Teraz nie jestem pewien czy ten nie jest masochistą, zgadzając się na moje przebywanie przy nim i trzymanie się ślubu, do którego nie powinno dojść.
- Martwię się, bo nie wiem co robić, nie wiem, kim jestem, bo moja babcia ukrywała przede mną nasze korzenie i do tego jestem w stanie skrzywdzić ludzi a w tym i ciebie a tego bym sobie tego nie wybaczył - Wyjawiłem mu wszystkie moje obawy i myśli, które kłębiły się w mojej głowie.
- Haru - Westchnął cicho, kładąc dłoń na moim policzku. - Rozumiem doskonale, że jest ci ciężko, że martwisz się o to, co będzie dalej, kocham cię jako człowieka i jako wilkołaka - Stwierdził, całując delikatnie moje usta.
- A mimo to brzydzisz się mną - Posmutniałem, kładąc uszy po sobie, czując się z tym naprawdę źle, bo nie chce, aby brzydził się mną lub tym, kim właśnie jestem, nie z własnego wyboru.
- Brzydzę? Przecież nic takiego nie powiedziałem, dlaczego tak uważasz? - Chyba zapomniał o tym, co wczoraj zrobił, nie chcąc o tym myśleć, a może coś innego było problemem? Może brzydzi się całego mnie, ale udaje, że tak nie jest? Ja już sam nie wiem co o tym myśleć.
- Skrzywiłeś się, gdy mnie wczoraj zobaczyłeś, a później odwróciłeś ode mnie wzrok, wyglądałeś tak, jakbyś mnie nie chciał już oglądać - Przypomniałem mu smutny z tego powodu, ale chyba nie z jego powodu a bardziej z mojego powodu, to zapewne wina tego, co zrobiłem z Kaito, zapewne, gdyby nie zobaczył mnie brudnego z krwi, wszystko byłoby inaczej i to wiem doskonale.
Tak bardzo chciałbym znów być sobą...
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz