sobota, 22 czerwca 2024

Od Daisuke CD Haru

 Zmrużyłem oczy, słysząc jego słowa, które nie do końca mi się podobały. Nie powinien tak na to patrzeć. Formalnie owszem, nie jest to jego rezydencja i aktualnie jest posiadaczem tego okropnego, malutkiego domku, no ale przecież już długo jesteśmy razem, i trochę ze mną mieszka, powinien się tam czuć, jak u siebie, i zachowywać się jak u siebie, ale też bez przesady, i na przykład od wynoszenia naczyń jest służba. Obawiałem się tego, że po ślubie też tego nie zaakceptuje.
- Czyli uważasz, że jesteśmy za krótko razem, by moje rzeczy należały do ciebie? – spytałem, przyglądając się mu z uwagą.
- Nie, to nie tak, po prostu z prawnego punktu widzenia nie mam jeszcze nic i jestem biedny jak mysz kościelna. A nawet jeszcze biedniejszy, bo w pracy byłem... nie mam pojęcia, kiedy, więc środków do życia to ja nie mam w ogóle – odpowiedział, na co westchnąłem ciężko, ale nie za głęboko, by mnie żebra nie zabolały.
- Mój biedny piesku, i jak ty żyjesz, nie mając środków do życia? – spytałem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Trochę smutno, że nie chce skorzystać z możliwości, jakie mogę mu dać, i jakie to chcę mu dać. Jestem w stanie dać mu wszystko, co tylko by chciał, i potrzebował, a on się tak strasznie wzbraniał. Czasem to tak trochę mnie bolało, kiedy tak marudził, i się wzbraniał. Co prawda, teraz trochę się mniej wzbrania, ale dalej nie daje mi się tak rozpieszczać, jakbym tego chciał.
- Mam bardzo łaskawego i dobrego pana – wyznał, uśmiechając się szeroko, a ja byłem bardziej niż pewien, że ogon by mu się chyba urwał, tak szybko by nim merdał.
- Owszem, ale nie zawsze tę dobroć przyjmujesz – odpowiedziałem, popijając herbatę która chyba była najlepszym z tego całego śniadania, a to wiele o tym śniadaniu mówiło, bo ja zdecydowanie bardziej wolę kawę. Oczywiście, jedyną osobą, do której mogłem mieć pretensję, to jego wuj, i ilość jedzenia, jaką posiada, i w jakim stanie... to już chyba lepiej by było, jakbym nic nie jadł na śniadanie. Muszę jakoś pozbyć się teraz tego smaku z języka, jakoś go zatuszować, a najlepiej jakimś konkretnym smakiem. Słodkim, na przykład. Słodkie śniadanie to jest coś, co bym teraz z chęcią zjadł...ale nie. Koniec ze słodkim aż do ślubu, bo jeszcze przytyję, a od takich słodkości na pewno szybko przytyję.
- Nie chcę jej po prostu nadużywać twojej dobroci – odpowiedział.
- Ależ możesz ją nadużywać. Ja się nie obrażę, wręcz przeciwnie, chcę cię rozpieszczać. Chcę dać ci wszystko, co tylko mogę w zamian za to, co ty mi dajesz – odparłem, mając nadzieję, że moje słowa go przekonają.
- A co ja ci takiego daję? – spytał, delikatnie marszcząc brwi.
- Swoje uczucia. Siebie. Miłość. To bardzo dużo. Nikt tak właściwie tego mi nigdy nie dał – odparłem, czując się trochę dziwnie, mówiąc coś takiego. To było takie trochę... za słodkie. Miałem i mam cały czas ochotę na słodkie, ale na jedzenie, nie na słodkie słówka. To Haru jest tu od takich rzeczy, nie ja. – Czujesz się na siłach, by udać się ze mną na miasto, na drobne zakupy? – zapytałem, chcąc trochę odwrócić uwagę od tego, co powiedziałem przed chwilą.

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz