środa, 19 czerwca 2024

Od Soreya CD Mikleo

Musieliśmy bardzo uważać z Lailah, by poruszać się po uliczkach miasta pozostając niezauważonymi przez demona, a jednocześnie zrobić to szybko, by jak najszybciej dotrzeć do moich dzieci. Najłatwiej były dotrzeć do Merlina i jego partnera, bo rezydencja ich mieściła się na przedmieściach, więc żadna zła wieść do nich nie dotarła i postanowili zostać na swoim starając się jak najmniej wychodzić. Próbowaliśmy ich przekonać do przeniesienia się na zamek, ale byli bardzo uparci, więc zostawiliśmy ich w rezydencji. Do Misaki trudniej było dotrzeć, co sprawiało, że bardzo się denerwowałem. W końcu miała sporą rodzinę, mieszkała blisko centrum, i była przeze mnie w połowie człowiekiem, a jej mąż, i dzieci, przecież oni byli ludźmi, podatni na to szaleństwo... na szczęście nic im nie było. I też wszyscy byli w domu, więc Lailah mogła im wytłumaczyć, co się dzieje, wyryć runy na ich kościach, co dla mnie dalej było jakieś dziwne i trochę nawet przerażające, a następie zaprowadziliśmy ich bezpiecznie do zamku. 
Podczas drogi powrotnej starałem się przekonać Lailah do mojego pomysłu, ale tak nie do końca mi szło. Dlatego do domu wróciliśmy oboje w ponurych nastrojach, ja wyjątkowo milczący. Podczas kiedy wszyscy dyskutowali, co można by zrobić, ja zacząłem myśleć nad tymi mniej wydawałoby się możliwościami. Poza Azylem i samobójczym atakiem, są jeszcze dwie; pasterz i demon. Pasterza raczej w piętnaście minut nie znajdziemy, według Lailah nikt z miasta godny nie jest, nikt nowy do miasta nie przyszedł, więc to można wyklucz. 
Ale gdybym tak został demonem? Teraz jestem Serafinem, więc spełniałbym to kryterium, by móc mu stawić czoła. I ja stąd wszystkich pasuję najbardziej. Mikleo jest zbyt ważny dla świata, i dla dzieci, dlatego on odpada, zresztą, kocham go i nie pozwoliłbym mu na to. Lailah była Panią Jeziora, była zdecydowanie za ważna. Edna i Zaveid byli jedynymi serafinami ziemi i powietrza, więc jeżeli pasterz się pojawi, będzie mógł z nimi od razu zawrzeć pakt. No a ja? Mnie tu nie powinno być, tak naprawdę. Uciekłem z nieba, by być z Mikim, i jako Serafin też nie jestem jakiś niesamowicie silny. Jestem raczej słaby. Niepotrzebny tutaj nikomu. Więc zamiast skazywać wszystkich na śmierć, ja bym się poświęcił? W końcu bym się do czegoś przydał. Tylko jak się stać demonem...?
- Sorey, nie – usłyszałem stanowczy głos Mikleo, który zaskoczył wszystkich, tym mnie.
- Ale że co nie? Przecież nic nie robię – odezwałem się, nie rozumiejąc, co się dzieje. Mówiłem mu coś? No nie. Myślałem sobie sam dla siebie. 
- Myślisz. I to źle myślisz. Masz przestać – odezwał się, a ja zrozumiałem, że jakimś cudem wyczuł, o czym myślę. Tylko jak? Przecież chyba nie zdradziłem się niczym. Siedziałem sobie cicho, i myślałem. Tego ode mnie przecież oczekiwał, bym zaczął myśleć. 
- Ale to jest jedyny sposób, by go pokonać i nie ponieść żadnych ofiar poza mną. Mielibyśmy jakąś szansę, a ja w końcu bym się do czegoś przydał, bo jak na razie tak trochę do niczego się nie nadaję. A po wszystkim moglibyście mnie zneutralizować, bym i ja nie stał się zagrożeniem dla świata – odezwałem się wiedząc, że nie ma sensu udawać, że o niczym takim nie wiedziałem. 

<Owieczko? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz