sobota, 29 czerwca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Nie chcąc dopuścić do siebie takiej możliwości, wierzyłem w to, że da sobie radę kontrolować swoją demoniczną stronę, a jeśli nie, cóż będę tu przy nim i zrobię wszystko, aby nic złego się nie wydarzyło, najwyżej to ja będę tym który go powstrzyma przed krzywdzeniem niewinnych ludzi.
- Sorey ja wiem, że to dla ciebie ciężkie, dla mnie też, ale wierzę w twoje dobre i nie odpuszczę cię, nawet jeśli ty sam będziesz uważał, że tak będzie lepiej - Chwyciłem jego dłoń, uśmiechając się do niego łagodnie.
- Miki kochasz mnie i ja kocham cię, ale spójrz na to trzeźwym okiem, każdego dnia mogę być coraz to większych zagrożeniem dla ciebie i innych chcesz tego? - Sorey zbyt negatywnie podchodził do całej tej sprawy, przecież sobie z tym poradzimy, zawsze jakoś sobie radziliśmy, a więc i teraz sobie poradzimy, mamy siebie, a to pozwoli nam pokonać każde nawet najtrudniejsze przeciwieństwa losu.
- Sorey ja wiem, że jest ci ciężko i wiem, również jak ciężko będzie, ale damy radę, ja wierzę w ciebie i wiem, że razem damy sobie radę, nawet jeśli będzie ciężko - Nie miałem zamiaru się poddać, muszę mu pomóc w tym ciężkim dla niego czasu i zrobić wszystko, aby się nie poddał.
Mój mąż ciężko westchnął, na chwilę odwracając ode mnie swój wzrok, zerkając w stronę okna, najprawdopodobniej nad czymś się zastanawiając.
- Powinieneś był pozwolić Lailah mnie zabić - Na to zdanie nawet nie odpowiedziałem, nie mając już ochoty z nim na ten temat dyskutować, on i tak będzie uważał, że źle postąpiłem, a ja zdania nie zmienię, póki tylko będę mógł, zaopiekuję się nim, pomagając na nowo rozpocząć życie na ziemi w tej postaci.
Trwaliśmy w milczeniu, patrząc gdzieś przed siebie, nie myśląc nawet o jej przerwaniu. Ktoś jednak chciał ją przerwać, ktoś mały i słodki drapiący po naszych drzwiach.
Doskonale zdając sobie sprawę z tego, kim była ta mała istota, wstałem z łóżka, podchodząc do drzwi.
- Psotka chyba postanowiła się z tobą przywitać - Zwróciłem się do męża, który od razu spojrzała na pieska.
- Psotka - Witać było uśmiech na jego ustach, który tak szybko, jak się pojawił, tak też szybko zniknął a wszystko to z powodu Psotki, która zaczęła na niego szczekać.
- Hej a co ty robisz, dlaczego szczekasz na pana? - Od razu przykucnąłem przy piesku, zaczynając ją delikatnie głaskać.
Sunia od razu się uspokoiła, merdając ogonem, ponownie warczeć zaczynając, gdy tylko chciałem podejść do męża.
- Nie poznaje mnie - Zauważyłem smutek na jego twarzy który łamał mi serce, nie spodziewałem się takiego zachowania po naszej psinki.
- Nie przejmuj się, wiesz twój zapach i wygląd się zmienił, a ona po prostu cię nie poznaje, potrzebuje najwidoczniej więcej czasu, aby się znów do ciebie przyzwyczaić - Wypuściłem Psotkę z pokoju, zamykając za nią drzwi, podchodząc do męża, mając nadzieję, że ten jeden raz nie zniechęci go do zaprzyjaźnienia się na nowo z psiakiem.
Sorey nie wyglądał na zbytnio przekonanego, dlatego właśnie usiadłem okrakiem na jego nogach, uważając, aby nie zrobić mu krzywdy.
- Hej będzie dobrze skarbie, obiecuję ci to - Wyszeptałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, tak bardzo chcąc poczuć ich smak, bliskość i ciepło które potrzebowałem.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz