Trochę mnie zdenerwowało to, jak mnie nazwał. Nie byłem chłopcem. Byłem mężczyzną. Takim prawdziwym, z krwi i kości. A on mi tu mówi, że nie dość, że jestem chłopcem, to jeszcze czy zasługuje. Pytanie powinno brzmieć, czy on zasługuje na to, co ja jestem mu w stanie dać, bo ja jestem w stanie mu dać naprawdę wiele przyjemności, o czym się przecież dzisiaj przekonał.
- Sam jesteś chłopcem – burknąłem, odsuwając się od niego. Miałem ochotę na trochę takiego podrażnienia się, owszem, ale jak on mnie ma obrażać, to ja tak nie chcę.
I dlatego też zamiast dalej się do niego przytulać poszedłem się przebrać w piżamę. Nie będę rozmawiał z kimś, kto mnie obraża. Traktuję go z szacunkiem, dbam o niego najlepiej, jak tylko potrafię, pilnuję, by miał dobrze i by miał wszystko, co potrzebuje, a on co? Chłopaczkiem mnie nazywa. Tak to być nie będzie. Jak tak się ma do mnie zwracać, to ja w ogóle się nie będę zwracał do niego.
- Sorey, nie obrażaj się – usłyszałem za sobą, ale nie zareagowałem, tylko ubrałem na swoje ciało luźne, bawełniane spodnie i zająłem miejsce na łóżku, oczywiście biorąc Psotkę na ręce i kładąc ją na materacu. Bardzo chciała z nami spać, a ja nie widziałem w tym żadnego problemu. Ona mnie przynajmniej nie obraża. I jest wdzięczna za to, co dla niej robię. Moje maleństwo kochane i wdzięczne. I już jakie duże i puchate się robi. Już nie mogę się doczekać, jak dorośnie, bo na pewno będzie piękna i mądra.
Nie odpowiadając mu nic, jednym machnięciem ręki zgasiłem wszelki ogień, po czym położyłem się i przykryłem kołdrą, tuląc do siebie Psotkę, która z chęcią się przy mnie pojawiła i wtuliła w moje ciało. A Miki niech sobie robi, co chce. Nie interesuje mnie to. Chce iść na dwór? A niech idzie na dwór. Chce iść do sąsiada? Bardzo proszę, droga wolna. Tylko niech później do mnie nie wraca, albo ja, albo on. Już mam dosyć tej ciągłej wojny z nim. On niech sobie robi, co chce, ale niech nie liczy na zainteresowanie z mojej strony.
Usłyszałem, jak Mikleo wzdycha ciężko, ale się jeszcze z miejsca nie rusza, zatem dalej musiał stać przy oknie, i słuchać muzyki wody. Albo jakie inne dziwne rzeczy, które tam sobie lubi robić. Nie obchodzi mnie to. Skupiłem się na swoim oddechu i na tym, by zasnąć.
Przebudzałem się w nocy kilka razy, chyba głównie przez Mikleo, bo trochę się kręcił, z jednego boku na bok, jakby sobie miejsca nie mógł znaleźć. Nie dawałem sobie jednak poznać, że mnie budził; czekałem, jak sobie to miejsce znajdzie, i jak już się uspokajał, znów zasypiałem. I tak chyba z pięć razy, albo nawet i sześć. Dlatego kiedy rano musiałem wstać, by wypuścić pieska, byłem nie do końca wyspany. Tak właściwie, to czułem się tragicznie, jakbym nie spał przez całą noc, ale dalej trzymałem się swoich postanowień odnośnie ignorowania Mikleo. Nie potrzebuję jego atencji. Mam dużo innych obowiązków, na których się muszę skupić i poświęcić im się całkowicie. Nie mogę tracić mojej uwagi na kogoś, kto mnie obraża.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz