czwartek, 13 czerwca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Miałem szczerze nadzieję, że już wszystko będzie dobrze, bo będzie, pod warunkiem, że będę się go słuchał, bo przecież tylko tego chce, postaram się zrobić dla niego wszystko, aby już się na mnie nie gniewał.
Schodząc z jego kolan, usiadłem na kanapie, obserwując męża, który wstając z kanapy, wpatrywał się w okno.
- Coś się stało? - Zapytałem, podejrzewając, że chodzi o dzieci, ale wolałem zapytać, teraz gdy dojrzewa, naprawdę potrafi się dziwnie zachowywać, wcale bym się nie zdziwił, gdyby przypadkiem zobaczył naszego sąsiada i znów coś mu się w głowie po przewracało.
Sorey odwrócił głowę w moją stronę, ukazując zmartwienie wymalowane na swojej twarzy.
- Dzieci jeszcze nie wracają, zaczynam się martwić, może powinien je poszukać? - Zaproponował, wywołując na mojej twarzy rozbawienie, ja rozumiem doskonale, że się martwi i to jest słodkie, ale gdzie on chce szukać nasze dzieci? Będzie chodził po mieście i zaglądał do każdego domu? To by było dziwne i myślę, że ludziom nie za bardzo by się to podobało i kto wie, może ktoś by go za to trzasnął, ja bym chyba tak zrobił, gdyby ktoś obcy zaglądał mi do domu przez okno.
- Sorey spokojnie na pewno niedługo wrócę do domu, poza tym nawet nie wiesz, gdzie oni, a więc i tak nie znajdziesz ich - Uświadomiłem go, od razu dostrzegając niezadowolenie wymalowane na jego twarzy, która wcale mnie nie zaskakiwała, pozwolił wyjść dzieciakom na dwór, prosząc, aby nie wracały za późno i coś tak czuje, że jeśli wrócą o zbyt późnej godzinie, na pewno już przez długi czas znów wyjść nie będą mogli.
- Jeśli nie przyjdą do dwudziestu minut to.. - W tym samym momencie drzwi do domu otworzyły się, a do środka weszły nasze dzieci, wyprzedzając czas, który dał im Sorey.
- Widzisz, wysłuchały cię - Wstając z kanapy, podszedłem do męża, całując go w policzek, idąc przywitać się z dziećmi, od razu interesując się ty, czy aby przypadkiem nie są głodni lub spragnieni chcąc w razie co zrobić im jedzenie, lub picia.
Dzieci podziękowały, nie mając na nic ochoty, przywitały się z tatą, informując nas o pójściu do pokoi i pouczeniu się na dzień jutrzejszy do szkoły.
Sorey po przywitaniu się z naszymi pociechami poszedł zająć się zwierzakami w czy chętnie mu pomogłem, nie chcąc siedzieć na tyłku, nic nie robiąc, to było nudne, a ja nie lubię się nudzić.
Reszta dnia przebiegła dość leniwie nie zdążyło się nic wyjątkowego, nie robiliśmy nic ciekawego, a więc był to dość leniwy dzień i jego końcówka nim położyliśmy się spać, odpoczywając po nic nierobieniu.

Rano, gdy otworzyłem oczy, w łóżku byłem sam, zerkając na zegarek, westchnąłem cicho, Sorey zapewne poszedł, odprowadzić dzieci do domu znów pozostawiając mnie samego w łóżku, nie mając ochoty wstać z łóżka, zamknąłem oczy, ponownie zasypiając.
Czując gorące usta na moich udach, otworzyłem oczy, spoglądając na Soreya który najwidoczniej świetnie się bawił, mogąc obserwować moje nagie ciało, które mógł zobaczyć z powodu odpiętej koszuli, kiedy on ją odpiął? Tego nie wiem, ale sen musiałem mieć naprawdę twardy, skoro obudził mnie dopiero teraz.
- Dobrze się bawisz? - Zapytałem, cicho wzdychając, gdy jego usta znów dotknęły mojej skóry.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz