sobota, 15 czerwca 2024

Od Mikleo CD Soreya


Po jego zachowaniu i słowach wypowiedzianych do mnie jakoś tak odechciało mi się wyjścia na dwór, nie chce, aby się na mnie gniewał, chyba lepiej będzie zostać w domu dla jego dobra, jakoś przeżyje to siedzenie w czterech ścianach i może akurat nie zwariuję.
- Wiesz, jakoś tak straciłem ochotę na wyjście z domu, lepiej będzie zostać tu z tobą, ale tylko pod warunkiem, że weźmiemy wspólną kąpiel - Zaproponowałem, od razu widząc szeroki uśmiech na jego ustach.
- Z pachnącymi olejkami, pianą i winem? - Wypytał, chwytając moje dłonie, które ucałował, patrząc prosto w moje oczy.
- Ten pomysł naprawdę mi się podoba - Również patrzyłem w jego oczy, kładąc dłoń na jego policzku.
- I nareszcie mówisz z sensem - Ucałował mnie w usta, wesoło podążając do łazienki, gdzie przygotuje nam zapewne cudowną kąpiel.
Mimo że odmówiłem wyjścia na dwór, odwróciłem głowę w stronę okna, patrząc na zewnątrz z utęsknieniem, tak bardzo chciałem tam wyjść, chciałem poczuć to zimno na skórze te krople deszczu uderzające o moją twarz, co jednak mogę zrobić, skoro on tak źle to przeżywa, muszę się dla niego poświęcić.
Odwracając głowę w stronę schodów, ruszyłem spokojnie do łazienki, gdzie już wszystko było prawie gotowe.
- Zjawiłeś się w idealnym momencie, wszystko jest już prawie gotowe, brakuje tylko wina i lampek, możesz się rozebrać i wejść już do bali a ja w tym czasie przyniosę wino i lampki - Poprosił, przyciągając mnie bliżej siebie, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Dobrze, tylko proszę, nie każ mi zbyt długo na siebie czekać - Po moich słowach szybko kiwnął głową, opuszczając łazienkę, w której mogłem się rozebrać, rozpuścić włosy, przejrzeć w lustrze, a następnie wejść do bali gdzie grzecznie mogłem poczekać na męża i wino.
Chociaż tyle dobrego z braku wyjścia z domu, będę mógł przytulić się do męża i napić wina, które tak uwielbiałem.
Wspólna kąpiel była bardzo przyjemna i do tego wino, chyba się nim troszeczkę upiłem, nie przeszkadzało mi to, a wręcz przeciwnie było dla nie bardzo relaksujące.
- Tobie już wystarczy - Sorey zabrał mi lampkę, gdy znów chciałem się napić, co wcale mi się nie podobał.
- Hej, nie zabieraj mi tego - Mruknąłem, mimo wszystko nie mając siły z nim walczyć.
Sorey nie oddał mi alkoholu, odstawiając go na bok, wyciągając z bali czystego i pachnącego porządnie wycierając ręcznikiem, zakładając na moje ciało czerwoną koszulę, zajmując się również i sobą mogąc, odprowadzić mnie do sypiali. Na nasze szczęście dzieci były już duże, a to oznaczało, że radziły sobie bez nas, dając nam więcej czasu dla siebie.
- Chcesz coś jeszcze skarbie? - Zapytał mnie, gdy położył delikatnie na łóżko, całując w czoło, głaszcząc tym samym po włosach.
- Chciałbym się napić wina - Od razu odpowiedziałem na jego pytanie, chcąc napić się wina, nie rozumiejąc, dlaczego mi je odebrał.
- Wybacz owieczko, ale tego nie mogę ci dać - A on znów swoje, no nie da mi tego wina, ależ z niego okrutnik się stał, na dwór nie bo za zimno lub sąsiad, a i wina nie bo już mi go wystarczy, a kto tak powiedział? Chyba ja lepiej wiem czego mi potrzeba.
- A możesz, chociaż położy się obok mnie i mocno przytulić? - Zapytałem, mając nadzieje, że chociaż tego mi nie odmówi ani się przedtem nie wykręci, bo to naprawdę mnie zdenerwuje.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz