Czy ja byłem gotowy? Chyba tak, chociaż i tak mogło mi coś umknąć, z powodu czego lidzie zobaczą kim, a nawet czym jestem. Oby nie bo jeśli tak się stanie, to mój panicz może mieć spore kłopoty, a tego bardzo bym dla niego nie chciał. No i jeszcze konie nie wiem, czy nie wystraszą się mnie, bo jednak konie czują, gdy coś jest nie tak, lub ktoś jest dla nich zagrożeniem, a ja właśnie takim zagrożeniem jestem.
- Gotowy to ja jestem, tylko nie jestem pewien czy pójście do stajni, to znaczy moje pójście do stajni będzie dobrym pomysłem - Zacząłem niepewnie, zakrywając moją twarz, aby nikt przypadkiem nie był w stanie, dostrzec kim jestem i co zrobić bym mógł, gdyby nie zdenerwowało.
- A dlaczego miałby to być zły pomysł? - Dopytał, unosząc jedną brew ku górze, nie rozumiejąc moich obaw, nie myśląc o tym w taki sposób, w jaki ja to widzę, czuję i co myślę.
- Naprawdę pytasz? Przecież twój koń dobrze wie kim, a nawet czym jestem, z powodu czego będzie mógł być trochę niepewny w stosunku do nie gdy mnie dostrzeże, a Rain może poczuć mój zapach, który zmienił się, odkąd jestem wilkołakiem - Wytłumaczyłem, zdziwiony tym jego pytaniem, przecież to mądry facet i doskonale wie, że konie mogą źle na nie reagować, a może nie wie? Sam już nie wiem.
Mój panicz spojrzał mi prosto w oczy, po chwili ciężko wzdychając, nie mając chyba siły na moją głupotę, tylko czy ja mówię coś głupiego? Raczej nie, mówię przecież mądrze, a może tylko mi się tak wydaje? A to akurat może się zdarzyć, bo ja głupi jestem i nie planuję się zmieniać ani pokazywać tego jak wiele wiem i łapie, mój narzeczony ma mnie za głupka i niech tak już zostanie.
- Haru ja wiem, że się martwisz, wiem też, że się boisz tego, co możesz zrobić, ale bardzo cię proszę, zaufaj mi, wszystko będzie dobrze, a teraz proszę, już chodź ze mną - Chwycił moją dłoń, prowadząc mnie do wyjścia z rezydencji, powoli kierując się do stajni, gdzie tak jak się spodziewałem, jego koń nie specjalnie był zadowolony z mojej obecności i gdy pomagałem wejść na przygotowanego przez służbę konia, ten patrzył na mnie, tak jakby zaraz chciał mnie kopnąć, a tego akurat wolałbym uniknąć, to boli, nie mówiąc już o złamaniach, a nawet śmierci na skutek kopnięcia, tak silnego konia.
Na moje szczęście Irbis nie sprzedał i kopa a Rain wciąż przyjaźnie się ze mną przywitała, zapraszając na siodło, kochana klacz nie wyobrażam sobie innego konia, na którym mógłby jeździć.
Dzięki temu, że Rain nie bała się mnie, mogliśmy ruszyć w drogę, do niegdyś moich ziem spuszczając głowę w dół, gdy tylko widziałem pojawiających się gdzieś ludzi.
- Jesteśmy - I to właśnie chciałem usłyszeć, mogłem nareszcie zdjąć okrycie głowy i ramion z powodu ciepła, który mi strasznie dokuczał.
Schodząc z klaczy, podszedłem do mojego panicza, któremu pomogłem stanąć na ziemi, z zaciekawieniem rozglądając się po okolicy, ruszając przed siebie, czując tak wiele zapachów, które bardzo mnie ciekawiły, zachęcając do zwiedzania tego miejsca.
Mój panicz ruszył w inną stronę i ja ruszyłem w inną stronę, podziwiając i szukając tego, co może mi powiedzieć jak pozbyć się tego wilczego ja.
- Haru, Haru chodź tu szybko - Słyszą głos mojego panicza ruszyłem w jego kierunku, czując jakiś dziwny zapach, którego jeszcze nie znałem, pojawiając się chwile przed atakiem wilkołaka. Musząc bronić mojego narzeczonego rzuciłem się na niego rozpoczynając walkę skupiając się tylko i wyłącznie na obronie mojego pana.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz