Zaskoczony patrzyłem na niego, nie spodziewając się tego, co właśnie usłyszałem, on naprawdę to zrobił? Dla mnie? Chyba naprawdę jest szalony.
Mój ogon zaczął merdać, trochę mnie tym irytując, przeklęty ogon przez niego czuje się jak pies.
Energicznie wstałem z krzesła, podchodząc do mojego narzeczonego, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Jesteś naprawdę niesamowity - Byłem zachwycony jego poświęceniem dla mnie, nie musiał, a jednak robię wszystko dla mnie.
- Wiem to doskonale, jestem wręcz idealny - Stwierdził, uśmiechając się do mnie dumnie. Cicho zaśmiałem się, gdy usłyszałem jego zdanie, kręcąc głową.
- I takiego idealnego cię kocham - Przyznałem, chwytając jego dłonie, które ucałowałem, okazując mu tym samym miłość i szacunek, który zawsze chciałem mu okazywać, mimo że trochę martwię się o niego i o to, co mogę mu zrobić, gdy moje zwierzęca ja zmieni mnie i myślenie, które wymaże z pamięci miłość mojego życia.
Daisuke uśmiechnął się do mnie, gdy tylko powiedziałem mu, że go kocham, no tak ostatnio bardzo rzadko mu to mówię, ale tylko dlatego, że nie myślę o tym, oczywiście kocham go i wiem, że mimo wszystko on kocha mnie, w co trudno uwierzyć, ale tak po prostu jest.
- Cieszę się, że w końcu mi to powiedziałeś - No tak ostatnio naprawdę go zaniedbuję, a tak być nie powinno, problemy problemami, ale zająć się nim też muszę.
- Przepraszam, że ci tego ostatnio nie mówię, ale naprawdę mi ciężko w całej tej sytuacji, byłem zwyczajnym facetem może i naiwnym, ale nigdy nikogo niekrzywdzącym a teraz gdy jestem tym, czymś boję się, że zaatakuje nawet ciebie - Wytłumaczyłem moje złe zachowanie, bardzo nie chcąc, aby źle to odebrał, kochałem go nad życie i tak po prostu martwiłem się o niego i o to, co mogę mu zrobić.
- Nie zaatakujesz, ja ci ufam - A on znów swoje, chyba naprawdę nie widzi we mnie bestia, którą się stałem.
- Wiesz doskonale, że nie powinieneś, nie ufa się komuś, kto cię skrzywdził i to dwa razy, co będzie następnym razem? Zabije cię? Przecież nigdy sobie tego nie wybaczę, jeśli do tego by doszło, już dawno powinieneś mnie wyrzucić, abym nie skrzywdził cię lub kogoś z mieszkających ludzi - Dalej tłumaczyłem, nie chcąc odchodzić, nie chcąc, aby mnie kazał mi odejść, jednak jeśli rozkaże mi, to odejdę i już nigdy nie będę zatruwał jego życia.
- Nie myśl tak, nie zrobisz mi krzywdy, nawet tak nie mów i spróbuj tylko myśleć o tym, że cię wyrzucę lub ty odejdziesz, już ci mówiłem, że tego potrzebujesz, znajdę cię, a później przypomnę, kto jest twoim panem - Zagroził mi troszeczkę, patrząc z powagą w moje oczy. Chcąc, aby zrozumiał, co do mnie mówi.
Oj rozumiałem i to doskonale, tym bardziej że znałem go na tyle, aby być pewnym, że sobie nie żartuje, a ja bardzo nie chciałbym poczuć jego złości na swojej skórze.
- Dobrze, nie odejdę, o to się nie musisz martwić, kocham cię i nie chciałbym żyć bez mojego złośliwe i bardzo pięknego panicza - Przyznałem, wesoło merdając ogonem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. - To, co idziemy zjeść śniadanie? - Zmieniłem temat, który chyba już został wyczerpany, skupiając się na zdrowiu i dobry mojego ukochanego.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz