Bawiłem się wręcz doskonale, ale coś czułem, że mogłem się bawić jeszcze lepiej, kiedy Miki także będzie się bawił. W końcu, byliśmy tylko my w tym domu, dzieciaki udały się do szkoły i przez kilka następnych godzin ich nie będzie, zwierzaki nakarmione, i Psotka wypuszczona, i wszystko posprzątane było, więc jedyne, co nam pozostało, to cieszyć się sobą, póki możemy. Bo później dzieci przyjdą i tyle będzie z cieszenia się sobą. A ja dzisiaj bardzo miałem na to ochotę.
Nie odpowiadając na jego pytanie, dalej delikatnie drażniłem jego ciało. Nie jakoś bardzo, bo chciałem jedynie go pobudzić i zachęcić do działania. Bardzo leniwie pieściłem jego ciało, centymetr po centymetrze, podgryzając, liżąc, albo ssąc jego skórę, zostawiając na niej dużo śladów. Czułem, jak jego serce bije szybciej. Do ust doszły moje dłonie, które błądziły po jego ciele, pieściły każdy mięsień, każdy zarys. Specjalnie omijałem te najwrażliwsze, intymne miejsca, by dopiero pod sam koniec się do ich zbliżyć i troszkę je popieścić. Troszkę. Wystarczyło, że Mikleo westchnął ciężko, a jego przyjaciel zadrżał w oczekiwaniu na więcej przyjemności. Przyjemności, które nie nadeszły, i według moich planów, szybko nie nadejdą.
- Sorey – odezwał się z pretensją, kiedy się od niego odsunąłem.
- Tak mam na imię – odpowiedziałem, wstając z łóżka, by podejść do okna i zasunąć zasłony. Jak wracałem do domu, zauważyłem Rena na podwórku, a sama jego osoba mocno mnie zdenerwowała. A teraz nie chciałbym, by cokolwiek dostrzegł przez okno. A poza tym, oznaczyłem Mikleo na tyle, że teraz od razu widać będzie, że do kogoś należy, gdyby bardzo chciał wyjść na dwór.
- Jesteś okrutny – odezwał się, pusząc poliki, i wraz z tym rumieńcem, i z drżącym z podniecenia i zniecierpliwienia ciałem, wyglądał przecudownie. I był cały mój.
- Nie. Jestem twoim panem. I powinieneś zadbać o to, bym był zadowolony – odezwałem się, siadając na krześle i patrząc na niego znacząco. Ta cała zabawa mi się bardzo spodobała, a i Miki nie miał żadnego problemu z tym, więc w czym problem?
Mikleo od razu zrozumiał, co mam na myśli. Podniósł się z łóżka i do mnie podszedł, a kiedy znalazł się blisko, gestem kazałem mu paść na kolana. Chyba wyczuł, czego od niego oczekiwałem, bo spuścił wzrok i wykonał mój rozkaz bez wahania, na co delikatnie się uśmiechnąłem. Tego mi właśnie brakowało w ostatnim czasie, jego posłuszeństwa. Przyciągnąłem go do siebie, jego usta dotknęły mojej skóry, a ja czułem, jak prąd przebiega przez moje ciało. Jego dotyk był delikatny, pełen czci. Powoli przesuwał dłońmi wzdłuż moich ud, coraz wyżej, aż w końcu rozpiął mi spodnie. Jego ruchy były pełne szacunku, ale i pragnienia.
- Patrz na mnie – odezwałem się, a on spojrzał w górę, jego oczy pełne były oczekiwania. Zanurzyłem dłonie w jego przepięknych włosach, przyciągając jego twarz bliżej siebie. Czułem jego oddech na swojej skórze, gorący, ciężki. Nie mogłem dłużej czekać, pragnienie rosło we mnie z każdą sekundą.
Pochylił się do przodu, jego usta zaczęły pieścić mnie z pasją, a ja pozwoliłem sobie na chwilę zatracić się w tym uczuciu. Jego język, jego wargi, każdy ruch był perfekcyjny, doprowadzając mnie do szaleństwa. Moje palce zacisnęły się mocniej na jego włosach, kontrolując tempo, rytm.
- Więcej – rozkazałem, a on zrozumiał, przyspieszył, pogłębił swoje ruchy. Moje ciało reagowało instynktownie, wciągałem powietrze przez zaciśnięte zęby, czując, jak fala rozkoszy przetacza się przez moje ciało. Był mój, całkowicie i bezwarunkowo. I to było cudowne.
W pewnym momencie kazałem mu się zatrzymać. Podniósł na mnie wzrok, jego oczy były pełne pragnienia. Wiedział, że to nie koniec, że przygotowuję coś więcej. Wstałem, pociągając go za sobą, prowadząc go do łóżka. Położyłem go na plecach, patrząc, jak jego ciało drży z oczekiwania.
Zsunąłem resztki jego ubrań, odsłaniając jego nagie ciało. Każdy centymetr jego skóry był dla mnie jak terytorium do odkrycia. Pochyliłem się nad nim, nasze usta spotkały się w namiętnym pocałunku. Skoro tak ładnie się mnie słuchał, musiałem go nagrodzić za posłuszeństwo.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz