czwartek, 20 czerwca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Nie chciałem, aby robił niczego głupiego, tym bardziej że czułem co złego się z nim dzieje, oczywiście nie słyszę jego myśli, ale czuję, że coś jest z nim nie tak. A znając go, miałem pewność, że chcę zrobić coś naprawdę głupiego, aby uratować mnie i dzieci krzycząc jednocześnie samego siebie. Oczywiście on uważać będzie, że to nic takiego, ale gdybym to ja chciał się poświęcić, od razu kazałby mi przestać w ogóle o tym mówić, a już nie wspominam o myśleniu, nie pozwoliłbym mi się skrzywdzić, ale sam siebie dla bliskich skrzywdzić już może, jeżeli myśli, że mu na to pozwolę, to się naprawdę grubo myli.
Doskonale wiedząc, że dyskusja z nim nie ma najmniejszego sensu, a przynajmniej nie tu przy wszystkich, wstałem z kanapy, ruszając powoli w jego stronę.
- Chodź na chwilę, musimy porozmawiać - Poprosiłem, podpierając się na nim, aby nie upaść na ziemię.
- O czym? - Sorey oczywiście nie był zbytnio ogarnięty, dlatego zapewne nie podejrzewał, o czym chcesz z nim porozmawiać.
- Nie pytaj, chodź. Zaraz wrócimy - Idąc w stronę kuchni, trzymałem go za rękę, od czuwając zmęczenie, a przecież niewiele zrobiłem.
- Usiądź, blado wyglądasz - Sorey posadził mnie od razu na krześle, bardziej martwiąc się o mnie, niż o to, co siedzi mu w głowie.
- Mną nie trzeba się przejmować, mi nic nie będzie, ale ty za to chcesz zrobić coś naprawdę głupiego. Rozumiem, że się o nas martwisz i że nas kochasz, ale bardzo cię proszę, nie rób niczego, czego później będziesz żałować - Poprosiłem, chwytając jego dłoń, aby skupić całkowicie jego uwagę na sobie.
Sorey westchnął ciężko, odwracając ode mnie wzrok, a to zachowanie nie świadczyło o niczym dobrym, on zrobi coś głupiego. I tego właśnie się najbardziej boję, nie przeżyje, jeśli po raz kolejny odejdzie z tego świata tylko dlatego, że wpadł na jakiś genialnie głupi pomysł zagrażający jego życiu lub zdrowiu.
- Miki przecież muszę jakoś was ochronić a żeby to zrobić, będę musiał się poświęcić, a dla was jestem w stanie zrobić wszystko nawet oddać życie - Nie chciałem się na to zgodzić, nie ja nie chciałem w ogóle o tym słyszeć, nie pozwolę mu na zrobienie czegoś głupiego, nie kiedy wiem, że to, co siedzi mu w głowie, może być naprawdę niebezpieczne.
- Nie, nie i jeszcze raz nie, nawet nie chcę o tym słuchać, nie ma takiej siły, która pozwoliłaby ci na zrobienie czegoś głupiego i to aż tak głupiego, żeby poświęcić się dla nas, nasze dzieci cię potrzebują, ja cię potrzebuję. Proszę, nie wpadaj na żadne głupie pomysły, naprawdę nie chcę stracić cię po raz kolejny - Miałem nadzieję, że mnie wysłucha, ale tak naprawdę wysłucha i weźmie sobie do serca to, co do niego mówię, boję się o niego i dlatego będę musiał go obserwować, bo coś czuję, że jeśli tylko spuszczę go z oka on naprawdę, nieumyślnie zrobi sobie krzywdę, stając naprzeciw demonowi, który kiedyś był jednym z najsilniejszych Serafinów, którego niebo znało. - Obiecaj mi proszę, że nie zrobisz niczego głupiego - Poprosiłem, patrząc mu głęboko w rubinowe oczy.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz