niedziela, 9 czerwca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Nie byłem pewien, czy to taki dobry pomysł. Znaczy się, gorące kakao na pewno będzie doskonałym pomysłem. Ale dlaczego miałbym z nią rozmawiać? Przecież nie jestem dobry w takich rozmowach. Już nie mówiąc o tym, że moja relacja z dziećmi już nie jest taka wspaniała, jak kiedyś. Chciałbym, by była ona dobra, ale też wiedziałem, że muszę być troszkę surowszy, by dobrze je wychować. Trochę jednak obawiałem się, że nie jest to możliwe, bo jeżeli tylko będę trochę łagodniejszy, wejdą mi na głowę, tak więc albo jedno, albo drugie. I dlatego tez jakoś się tak przyjęło, że Miki ma z nimi dobre relacje, ale za to wchodzą mu na głowę, a ja trzymam nasze dzieci w ryzach i pilnowałem zasad, i trochę gorszą mam relację. Już nie wspominając o tym, że ja i poważne rozmowy się nie łączyły. Byłem za głupi i za mało poważny na takie rzeczy. 
Jeszcze o tym nie mówiłem Mikleo, ale tylko on dzisiaj, i jutro, i kiedy tylko będzie potrzebowała, będzie z nią rozmawiał. Jak to dobrze, że z naszej dwójki on jest tym mądrym, i umie w trudne rozmowy, bo bez niego chyba bym sobie rady nie dał, albo raczej na pewno bym poległ.
Zabrałem się za przygotowanie słodkiego napoju bez zbędnego gadania. Chociaż tak mogłem wesprzeć moją córkę w tym cierpieniu. Ewentualnie jeszcze mogłem poprawić złamanie tamtemu gnojkowi tak, że już go nikt nie poskłada. Jak tak sobie teraz myślę, to zdecydowanie powinienem mu mocniej przyłożyć. Zasługiwał na więcej bólu jak za to, co jej uczynił. Spaliłbym go na popiół, gdybym tylko mógł. Znaczy się, czysto teoretycznie mogę tak uczynić, ale konsekwencje tego czynu byłyby dla mnie paskudne. Chociaż, ja tam bym jakoś przeżył, ale nie wiem, czy Miki by sobie z tym poradził. Z moją pierwszą śmiercią ledwo sobie poradził, no ale z drugą? O ile bym umarł. A nie wiem, czy bym umarł, ale wydaje mi się, że chyba tak by to działało. 
- Proszę, zanieś jej to – odezwałem się, podając mu gorące kakao w ulubionych kubku Hany. A przynajmniej był jej ulubionym, kiedy była dzieckiem. Teraz nie za bardzo mam pojęcie, co ona tak właściwie lubi. I czy dalej ten kubeczek, który podarowałem jej na dziewiąte urodziny, dalej jest jej ulubionym. 
- Czekaj, a co z tobą? – zapytał, niepewnie odbierając ode mnie naczynie. 
- Ja się tutaj może zabiorę za obiad dla Haru, i ciebie, i może Hana jeszcze co nieco zje – odpowiedziałem mając nadzieję, że mnie zrozumie. Na pewno zrozumie, przecież jest mądry i widzi, że się nie dogadujemy za bardzo w ostatnim czasie, co już jest wystarczającym powodem, bym został na dole.
- Mieliśmy z nią oboje porozmawiać – przypomniał mi, nie za bardzo chcąc mi odpuścić. 
- Ty lepiej sobie z tym radzisz. No i ciebie bardziej potrzebuje ode mnie. Ja już zrobiłem wszystko, co mogłem, by jej pomóc, i też nasza relacja nie jest najlepsza, więc może lepiej będzie dla niej, jak zostanę tu – odparłem, naprawdę tak uważając. Hana potrzebowała go bardziej ode mnie, co wczoraj udowodniła, przytulając się do niego, dlatego lepiej, bym nie naruszał jej przestrzeni osobistej. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz