Byłem naprawdę zdziwiony, dlaczego musimy rezygnować ze ślub? Nie chcę brać ze mną ślubu? To pewnie dlatego, że jestem teraz inny, bardzo nieobliczalny, na jego miejscu też bym chyba tak samo postąpił.
- Dlaczego? Nie chcesz brać ślubu? - Zapytałem, a moje uszy on razu położyły się po sobie, przerażony tą myślą.
- Chcę oczywiście, że chce, problem jednak tkwi w twoim wyglądzie, nie możesz przecież stanąć na ślubnym kobiercu, wyglądając w ten sposób - Wytłumaczył, patrząc na mnie, udając neutralnego, co doskonale by mu wychodziło, gdyby nie to, że zapach ludzkiego ciała zmienia się pod wpływem emocji, teraz już nic się przede mną nie ukryje.
- Nie bądź smutny, mamy jeszcze trochę czasu do ślubu, na pewno już będę wyglądał tak jak dawniej - Obiecałem, będąc tego, prawie że pewien, chcę tego ślubu, tak samo mocno, jak i on, dlatego nie odpuszczę sobie już go, nawet jeśli musiałbym zrobić coś ze sobą, jestem w stanie wypić zioła a mądry poddać się jakiemuś zaklęciu, nie znam się na magi, ale mam nadzieję, że wrócę do swojego wcześniejszego wyglądu, szybciej niż możemy się tego spodziewać.
- Nie jestem smutny - Burknął, sam nie wiem, kogo próbując oszukać, mnie czy siebie? Bo jak na razie oszukuje tylko i wyłącznie siebie.
- Zapomniałeś, że moje zmysły się wyostrzyły? Czuje twój zmieniający się zapach w zależności od emocji, które w tej chwili czujesz - Przypomniałem mu, odwracając jego głowę w swoją stronę. - Obiecuję, że ślub się odbędzie, nie zniszczę ci tego wyjątkowego dnia - Objąłem, całując jego dłoń.
- Chciałeś chyba powiedzieć nam - Poprawił mnie, myśląc, chyba że się pomyliłem, ale tak nie było, ja dobrze powiedziałem..
- Nie, ja się nie pomyliłem, nie chcę ci zniszczyć tego cudownego dnia, bo tylko przeze mnie może on zostać zniszczony - Objaśniłem, wiedząc doskonale jak źle bym się z tym czół, a jak bardzo mój narzeczony by się na mnie zawiódł, nie chciałem tego, nie chciałem sprawić mu takiej przykrości i zawodu, już i tak nie raz go zawiodłem, a do tego skrzywdziłem, on naprawdę jest głupcem, skoro jeszcze nie wyrzucił mnie z domu lub nie wydał straży, już drugi też go skrzywdziłem, a co jeśli ten trzeci raz będzie już tym ostatnim? I to nie dlatego, że się uspokoję..
- Ślub bierzemy oboje, a więc to dla nas będzie wyjątkowy dzień - Nie chciałem już z nim dyskutować, on uważa swoje, a ja myślę swoje, w taki oto sposób żadne z nas nie będzie w stanie się ze sobą porozumieć.
+ Wiesz, tak się teraz zastanawiam czy ty na pewno chcesz tego ślubu? - Zacząłem, chcąc poruszyć temat, który krążył po mojej głowie.
- Słucham? A dlaczego miałbym go nie chcieć? Co ci w głowie siedzi? - Zaskoczony patrzył na mnie, chyba nie rozumiejąc, dlaczego zaczynam ten temat.
- Skrzywdziłem cię dwa razy, jestem zagrożeniem dla ciebie i to wiesz a mimo to i tak chcesz wziąć ze mną ślubu? Nie rozumiem tego - Wytłumaczyłem mu, bojąc się o niego i o to, co mogę mu zrobić, gdy po raz kolejny mi odbije...
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz