I tego można było się po nim spodziewać, on nie umie, on nie jest w tym dobry, no i wszystko na mojej głowie, o nie tak być nie będzie, ma iść tam ze mną czy mu się to podoba, czy nie, wesprze córkę, ona potrzebuje go tak jak i mnie.
- Nie opowiadaj głupot i chodź, dwa razy nie posturze - Rozkazałem, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie mające na celu dać mu jasno do zrozumienia, że nie wymiga się, ja mu na to nie pozwolę, nie ma tak dobrze.
- Idę, już spokojnie - Grzecznie ruszył za mną, nie chcąc zachodzić mi za skórę. Wiedząc, jak bardzo źle może się to zakończyć, może i jestem łagodny, ale potrafię się zdenerwować.
Wchodząc do pokoju naszej córki, od razu dało się zobaczyć ją siedzącą na parapecie, patrzącą w okno.
- Hana przynieśliśmy ci kakao - Zwróciłem się do dziewczyny, zwracając tym samym jej uwagę na naszą dwójkę.
Hana odwróciła się w naszą stronę, delikatnie się uśmiechając, co chyba było trochę przez nią wymuszone.
- Dziękuję - Odpowiedziała krótko, zabierając ode mnie napój, wpatrując się w niego bez słowa.
- Chciałabyś porozmawiać? - Zapytałem, mając nadzieję, że będzie chciała z nami rozmawiać, a przynajmniej spróbuję, powiedzieć nam co czuję.
Hana spojrzała na mnie z widoczną niepewnością w swoich pięknych oczach.
- Nie wiem co mam powiedzieć - Przyznała, zmęczonym głosem.
- Powiedz, co czujesz i jak możemy ci pomóc - Tym razem odezwał się Sorey, a tak bardzo nie chciał ze mną tu przyjść, nie jest w tym aż taki zły.
- Czuje się fatalnie, a jak miałabym się czuć? Nikt nie może mi teraz pomóc - Przyznała, naprawdę załamana, rozumiałem ją doskonale tylko czy z powodu jakiegoś głupiego chłopaka powinna aż tak cierpieć? Tego kwiatu jak pół światu, znajdzie lepszego a tego jestem pewien.
- Księżniczko nawet tak nie mów, postaram się zrobić wszystko, aby poprawić ci nastrój - Sorey podszedł do Hany, przytulając ją do siebie, starając się ze wszelką cenę ją wesprzeć. No i właśnie tego od niego oczekiwałem, wiedziałem doskonale, że sobie poradzi, nawet jeśli będzie uważał inaczej. To mądry facet i jeśli chce, to potrafi dużo więcej, niż sobie może wyobrazić.
Nie musiałem wiele mówić, Sorey był tak zaangażowany w pomóc swojej córce, że ciężko było się przez niego przebić, a to akurat dobrze, może wreszcie uwierzy w swoje możliwości, przestając wciąż powtarzać, że nie umie lub, że się nie nadaje, takim zachowaniem sam sobie krzywdę robi, a to niepotrzebne, ja w niego wierzę i wiem, jak fantastycznym człowiekiem w raczej aniołem w tej chwili jest.
Hana po rozmowie z nami poczuła się znacznie lepiej, wciąż było jej przykro, co doskonale rozumiem, natomiast cieszyło mnie to, że jest chociaż trochę lepiej. Oo
Sama nawet chciała nam pomóc w przygotowaniu obiadu, byleby nie myśleć o tym człowieku, a to akurat bardzo dobrze, jeszcze znajdzie mężczyznę wartego jej miłości, który będzie ją kochał i szanował.
- Wiesz jak na to, że przecież nie dasz sobie rady, naprawdę świetnie sobie poradziłeś, jestem z ciebie dumny i mam nadzieję, że ta lekcja pomoże ci uwierzyć w swoje możliwości - Zwróciłem się do ukochanego, całując jego usta, które tak uwielbiałem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz