Przebudziłem się gdy tylko Sorey położył się obok mnie, nie przytulając mnie do siebie, a tak być nie może, nie chce spać bez przytulania się do jego ciała, bez tego się nie wyśpię, a i on będzie miał problem z pójściem spać i dobrze to wiem.
- Obudziłem cię? - Usłyszałem, gdy tylko wtuliłem się w ciało ukochanego faceta, którego bliskości będę szukał zawsze nawet w śnie.
- Nie, obudził mnie brak twoich dłoni, dlaczego nie chcesz się do mnie przytulić? Zrobiłem coś złego? - Zapytałem, naprawdę zaczynając się nad tym zastanawiać, może Sorey znów coś zobaczył i się na mnie zdenerwował, a może jego dojrzewanie zmieniło się w ignorowanie mnie? Oj nie, zdecydowanie wolę, aby cięgle szukał mojej atencji niż gdyby miał mnie unikać, bo tego naprawdę nie zniosę.
- Nie, broń boże owieczko, nic złego nie zrobiłeś, ja po prostu nie chce cię grzać swoim ciałem - Gdy to powiedział, cicho westchnąłem, opierając się na jego klatce piersiowej.
- Przestań, wolę wtulać się w twoje gorące ciało niż przebudzać się co jakiś czas szukając twojej bliskości - Wytłumaczyłem, cicho ziewając zmęczony całym dniem.
- Oczywiście owieczko śpi, już musisz odpocząć - Głaszcząc mnie po głowie, powoli odprowadzając do krainy morfeusza.
Obudziłem się kilka godzin później, czując zimno na drugiej stronie łóżka.
Niezadowolony podniosłem się z łóżka, zerkając na zegarek, który wskazywał już dosyć późną godzinę, a to nowość nigdy nie budziłem się o aż tak późnej godzinie, nie chcąc spędzić samotnie w sypialni ani sekundy dłużej opuściłem ją, schodząc na dół do kuchni, gdzie przebywał już mój mąż.
- Dzień dobry skarbie - Podszedłem bliżej, całując go w policzek.
- Dzień dobry owieczko, jak się czujesz? - Od razu położył dłoń na moim policzku, przyglądając mi się z uwagą, martwiąc się o mnie zdecydowanie nie potrzebnie, przecież wszystko było ze mną dobrze, wypocząłem i już jest tak, jak być powinno.
- Ja? Mnie nic nie jest, wyspałem się i od razu mi lepiej. A co z Haną?
- Ciągle milczy zamknięta w pokoju, nie chce jeść tylko płacze, już nie wie jak mam jej pomóc - To mnie martwiło, źle znosi to, co się stało, nie żeby to nas dziwiło, ten chłopak zachował się naprawdę okropnie, krzywdząc ją w sposób naprawdę podły, mógł z nią zerwać, rozchodząc się w swoje strony bez krzywdzenia tej drugiej strony, dlaczego zachował się tak podle? Tego nie rozumiem, wyglądał na takiego miłego chłopaka, ludzie nigdy się nie zmieniają, a później błagają boga o wybaczenie, pamiętając o nim tylko wtedy gdy mają problem, nie tak powinno być.
- Biedactwo możemy przy niej być, to zawsze jakaś pomoc - Stwierdziłem, wiedząc, że w żaden inny sposób pomóc jej nie mogliśmy, nawet gdybyśmy bardzo tego chcieli.
- Problem w tym, że ja nie potrafię rozmawiać na takie tematy - Wytłumaczył, bojąc się tej rozmowy, która będzie trudna i stresująca nie tylko dla nas, ale i dla naszej córki.
- Nie martw się, wspólnymi siłami sobie jakoś poradzimy. Chodźmy, spróbujmy z nią porozmawiać, jakoś pocieszyć, na pewno, chociaż w małym stopniu jej poorzemy, ale najpierw przygotuj jej proszę kakao, słodkości zawsze w takiej sytuacji potrafią poprawić nastrój - Zaproponowałem, mając nadzieję, że i on spróbuje porozmawiać z Haną, która teraz naprawdę będzie nas potrzebowała.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz