Przyglądając się Haru nie byłem do końca pewny, czy to taki dobry pomysł. Chcemy jak najszybciej dostać się nad morze, owszem, ale nie za cenę jego zdrowia. Z drugiej strony, jeżeli już miałbym decydować się na odpoczynek, wolałbym to zrobić nad wodą, a do rzeki, która ma być naszym także naszym kompasem, trochę jeszcze drogi. W takim tempie, w jakim się poruszaliśmy do tej pory, to jakieś dwie, trzy godziny. Dosyć sporo, jeżeli weźmie się pod uwagę, że ktoś tutaj obecny nie spał całą noc. Zmęczenie potrafiło być ogromną przeszkodą, która to niszczy każde plany.
- Dotrzemy do rzeki i rozbijemy obóz – zarządziłem, podnosząc się z ziemi. Co prawda, dalej to będzie trochę wcześnie, ale wolałem wcześniejszy postój, by Haru mógł sobie odpocząć. – Zajmie nam to do trzech godzin. Dasz radę? – dopytałem, nie spuszczając z niego wzroku.
- Dam, dam, nie martw się o mnie. Możemy nawet jeszcze trochę dłużej podróżować – stwierdził, oczywiście się sobą nie przejmując.
- Jak nad rzekę dotrzemy, to już będzie dobrze. Najwyżej jutro, jak się będziesz lepiej czuł, trochę nadgonimy – odpowiedziałem, pomagając mu spakować rzeczy, w tym brudne naczynia. Je umyję dopiero, jak będziemy mieć gdzie. – Wcześniej słyszałeś odgłosy polowania. Dalej je słyszysz? – spytałem, kiedy znów ruszyliśmy w drogę.
- Tak, ale nie są one aż tak głośne, jak wcześniej, oddalamy się od nich – wyjaśnił, na co powoli pokiwałem głową. To dobrze. Co jak co, ale wolałbym uniknąć spotkania z tym gordonem bogaczy. Albo potencjalnie niebezpiecznym zwierzęciem, na które potencjalnie polują, ale też równie dobrze może być to jakiś jelonek. Chociaż, bardziej wolałbym spotkać na swojej drodze ogromnego dzika niż bandę tych oszołomów. – Brałeś udział w takim polowaniu?
- Są dwa rodzaje polowań, a przynajmniej ja je tak dzielę. I brałem udział w obu. Jedno z nich to taka zabawa, która chyba ma na celu poprawienie ego bogaczy, a zwierzyną jest coś niegroźnego. Najczęściej jelenie, ze względu a poroże, dla niektórych taka wypchana głowa to wspaniałe trofeum i ozdobę salonu, albo lisy, których to futro jest wspaniałym podarunkiem dla lubej. Ja takich rozrywek unikam. Bardziej wolę te polowania na większą zwierzynę, na nie uczęszczają ludzie ogarnięci, ale one organizowane są tylko, kiedy obecność takiego zwierzęcia zagraża ludziom – wyjaśniłem, cały czas na niego patrząc kątem oka. Będę go musiał teraz go zagadywać rozmową, by mi tu nie zasnął.
I tak właśnie minęła nam droga, na rozmowie, niezobowiązującej i nawet momentami trochę głupiej. Wszelkie głupoty, które to przypadkiem mówił Haru, puszczałem mimo uszu i nie poprawiałem go wiedząc, że to zmęczenie. Najważniejsze dla mnie było, by skupiał się na czymś, i się udało.
- Rozłóż sobie posłanie i idź spać. Ja zajmę się resztą – odezwałem się schodząc z konia, kiedy w końcu znaleźliśmy się na brzegu rzeki. Jeszcze widno było, ale nie chciałem go dłużej męczyć, widziałem, że ledwo się trzymał w siodle.
- Pomogę ci w rozłożeniu obozu – zaoferował się, a ja szybko zmierzyłem go spojrzeniem.
- Niepotrzebnie, poradzę sobie. A ty wyglądasz na takiego, co ledwo na oczy widzi – powiedziałem, rozkładając dla niego koc pod drzewem. – Jeżeli chcesz mi pomóc, idź grzecznie spać. To mi dużo da – dodałem, zabierając się za rozsiodłanie koni, by ich kręgosłupy przez noc mogły odpocząć.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz