Nie za bardzo chciałem spać. Znaczy, moje ciało chciało, zwłaszcza po obiedzie, kiedy to brzuch już był pełny, że z chęcią by sobie drzemkę ucięło, ale mój umysł nie chciał na to pozwolić. Po pierwsze, było to niezdrowe, tak iść spać zaraz po obiedzie, od takich rzeczy się tyje, a ja ciała miałem już wystarczająco, nawet stwierdziłbym, że odrobinkę go za dużo mam, to pierwsza sprawa. Druga, mnóstwo roboty. Trzeba było spakować swoje rzeczy. Zaplanować podróż. Na szczęście już poprosiłem służbę, by zaczęła przygotowywać prowiant na podróż. Bardzo bym chciał wyruszać już pojutrze, by jak najszybciej się znaleźć nad morzem, sama podróż też w końcu trochę będzie trwać. I pewnie gdyby nie Haru, to bym pracował, ale że był uparty, to mnie w łóżku uwięził. I w swoich ramionach. On to specjalnie zrobił. Doskonale wiedział, że mam słabość do jego ramion. Bo jego ramiona były cudowne, dobrze umięśnione, silne, idealne... mogłem się w nich skryć, i niczym się nie przejmować.
I tak było tym razem. Bardzo szybko odpadłem, a to wszystko przez mojego męża, który uspokajająco gładził mnie po plecach. I jeszcze to ciepło bijącego od jego ciała, przyjemny zapach... nie dało się utrzymać oczu otwartych. Okrutnik. Ale ja się zemszczę, kiedy będziemy wyjeżdżać. Trzeba będzie wcześnie wstać, a on wcześnie wstać nie lubi. Oj, i nie będę delikatny.
Kiedy następnym razem otworzyłem oczy, słońce już zachodziło. Kolejne godziny spędziłem na niczym. Nie powinienem był mu ulegać, nawet jak koniec końców lepiej się czułem. I teraz zamiast spać w nocy, będę... nie wiem, co, ale coś będę musiał, by nie zwariować. Podniosłem swoje spojrzenie i od razu napotkałem wzrok Haru.
- Patrzyłeś się tak cały czas na mnie? – spytałem, przecierając niemrawo zaspane oczy.
- Nie patrzyłem. Podziwiałem kolejny cud tego świata – wyznał z uśmiechem, a w jego oczach tańczyły wesołe iskierki. Prychnąłem cicho rozbawiony na jego słowa i powoli podniosłem się do siadu, rozglądając się niemrawo dookoła. Po drzemce człowiek zawsze ospały jest, i ja także potrzebowałem chwili, by do siebie dojść. Nie byłem jednak na tyle zaspany, by nie zauważyć roześmianego spojrzenia Haru.
- Czemu mi się przyglądasz taki uchachany? – spytałem, luzując wiązania koszuli. Trzeba było się w końcu umyć, i przebrać. Nie może być tak, że Haru pachnie, a ja śmierdzę, bo na pewno mój zapach po całym dniu do najładniejszych nie należał na pewno. Samemu określić nie mogłem swojego zapachu, no ale biorąc na logikę moją aktualną sytuację, najświeższy nie byłem. Podobnie jak Haru, a on pachnie cudownie. Nie wiem, jak on to robił. Pewnie oszukuje, bo jest wilkołakiem, musi stosować jakieś sztuczki magiczne.
- Bo jesteś bardzo uroczym bałaganem w tym momencie – wyznał, szczerząc się wesoło. On to naprawdę miał dobry humor. Coś podejrzane.
- Co masz na myśli mówiąc uroczy bałagan? – spytałem, mrużąc podejrzliwie oczy.
- No wiesz, pogniecione ubrania, wzrok taki jeszcze zaspany i włosy roztrzepane w każdą stronę... aż chciałoby się ciebie schrupać – wyjaśnił, a ja poczułem, jak policzki ciepłe mi się robią, zapewne więc rumieniłem się okropnie.
- Chrupać to sobie możesz marchewkę, albo jakieś ciasteczka, a nie mnie – burknąłem, odwracając od niego wzrok. – I nie jestem uroczy, wypraszam sobie – dodałem, niezadowolony do końca z doboru jego słów. Zdecydowanie bardziej wolałem, kiedy nazwał mnie cudem świata niż uroczym bałaganem.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz