czwartek, 4 lipca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Nie rozumiałem jego słów, to znaczy tych związanych z jego zapachem, który nie był zły, ładnie pachniał, trochę jak herbata imbirem, którą bardzo lubiłem pić, dlaczego więc uważa, że jego zapach jest zły? No i jeszcze to nazwanie mnie słodkim, ja nie jestem słodki i dobrze to wie.
- Nie pachniesz wcale źle, lubię zapach herbaty z imbirem to całkiem przyjemny zapach. Myślisz się natomiast z moim byciem słodkim, ja nie jestem słodki - Wytłumaczyłem, mając nadzieję, że więcej nie nazwie mnie słodkim, słodkie to są ciasteczka, truskawki i krem czekoladowy, a nie ja.
- Co herbata imbirowa ma do mnie? I to ty się mylisz, jesteś słodziutki, a twoje negatywne podejście do tego niczego nie zmieni. Jesteś jak słodkie ciasteczka które kuszą mnie swoim zapachem - Wyjaśnił, przytulając mnie do siebie, gdy tylko zbliżyłem się do niego.
Westchnąłem ciężko, wiedząc, że już z nim nie wygramy, dla niego jestem słodki, a mój sprzeciw nie jest brany pod uwagę, no i co ja z nim mam?
Odpuściłem sobie ten temat, skupiając się na jego pytaniu związanym z herbatą bardzo przez mnie lubianą..
- A ma wiele wspólnego, pachniesz jak herbata imbirowa, a to całkiem przyjemny zapach dla mojego nosa, dlatego nie rozumiem, dlaczego uważasz inaczej? Ty nie czujesz swojego naturalnego zapachu, a więc przypuszczalnie, że jest on zły, jest po prostu niemądre - Wyjaśniłem, cicho ziewając, wtulony w jego ciało potrzebując jedynie jego bliskości, aby czuć się bezpiecznie.
- Już nie mów, nic śpij - Sorey zaczął głaskać mnie po głowie, powoli tym usypiając, nie walczyłem z tym już dłużej, powoli odpływając do krainy snów.

Spałem naprawdę dobrze w ramionach ukochanego, otwierając oczy, zapewne po dłuższym czasie dostrzegając mrok przed moimi oczami, zdziwiony tym faktem ruszyłem się delikatnie, po chwili dopiero dostrzegając skrzydła mojego męża. A więc to on zakrył mi słońce, powodując mrok, mądre posunięcie.
- Wyspałeś się? - Usłyszałem, czując usta Soreya na moim czole.
- Nawet bardzo - Podnosząc się z ziemi, rozprostowałem swoje zastygłe mięśnie, musząc powoli zbierać się do drogi, oczywiście, zanim to uczyniliśmy, musiałem nakarmić Psotkę, dopiero po tym mogliśmy ruszyć w dalszą podróż.
Reszta drogi do Azylu przebiegła nam naprawdę spokojnie bez demonów i innych istot chcących nas skrzywdzić.
- Nie jestem pewien czy powinienem tu wchodzić - Usłyszałem gdy tylko zjawiliśmy się przed wielką bramą do Azylu.
- Nie opowiadaj głupot, chodź - Pociągnąłem go za rękę, wchodząc z nim do również naszego domu, od razu dostrzegając dziadka który musiał wyczuć nasze przybycie.
- No pięknie tego mogłem się po tobie spodziewać - Westchnął ciężko, patrząc na Soreya. - Chodźcie, nie chcę, aby ktoś zobaczył cię takiego - Ruszył do swojego królestwa, karząc i mam ruszyć za nim.
Dziadek zamknął za nami drzwi, uważnie przyglądając się demonicznemu wcieleniu Soreya.
Staruszek nie wyglądał na zadowolonego z takiego obrotu sytuacji, a mimo to nie próbował nas wygonić, litując się nad nami.
- Nie możesz się im taki pokazać, nikt nie może wiedzieć, że tu jesteś - Stwierdził, nie przestając mu się przyglądać. - Zostaniesz tu, ukrywając się przed aniołami, dopilnuję, aby nic złego się nie wydarzyło i jeśli tylko jesteś zdolny uda mi się nauczyć cię ukrywać swoje demon - Stwierdził, siadając na starym krześle.
- Wiesz jak to ukryć? - Sorey był zaskoczony tak samo, jak ja, co prawda wiedziałem, że dziadek jest bardzo mądry, jednak nie byłem pewien w stu procentach czy da radę pomóc mężczyźnie.
- Oczywiście, że wiem, nie tylko demony ukrywają swoje wcielenie, ale i anioły doskonale potrafią to robić, wtapiając się w tłum, nie mogąc w niektórych sytuacjach pokazać swojego prawdziwego wcielenia przed ludźmi - Wyjaśnił, dając nam nadzieje na lepsze życie dla Soreya. - Pożegnajcie się ze sobą, zobaczycie się, dopiero gdy on będzie gotowy - Dziadek nie pocieszył nas, nie chciałem zostawiać męża, jednak wyjścia nie miałem i to rozumiałem.
- Słuchaj się dziadka i proszę, nie zrób niczego głupiego - Poprosiłem, całując go w policzek, uśmiechając się przy tym łagodnie, mając szczerą nadzieję, że wszystko będzie po prostu dobrze.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz