Przyniosłem wodę dla spragnionych koni pijących ją bardzo szybko z powodu, czego musiałem zrobić kilka rund, aby porządnie napoić konie, musząc również napoić i nasze koniec, które również były spragnione Rain wypiła wodę ze spokojem, ale Ignes cóż, on wciąż mnie nie lubił i, mimo że wypił wodę patrzył na mnie jak na ofiarę, którą najchętniej, by kopnął.
– Możemy już iść – Zwróciłem się do panicza, czując jego niepokój, który przecież był niepotrzebny w razie co obronie go musząc tylko pilnować, aby za bardzo mnie nie poniosło, bo to mogłoby się źle skończyć.
– Tak, chodźmy – Słyszałem jak wziął głęboki wdech, chwytając moją dłoń, prowadząc w stronę gospody, w które nie było zbyt ładnie i śmierdziało pijanymi facetami.
Daisuke skupił się na wynajmowaniu nam pokoju, a ja rozglądałem się uważnie po trochę ciemnym pomieszczeniu, przydałoby się trochę tu odświeżyć i nie mówię tylko o porządku, ale i malowaniu tych ciemnych ścian, które mogłyby stać się dużo jaśniejsze, no i przydałoby się wyrzucić, stąd tych pijaków.
– Możemy już iść do pokoju – Mój panicz zwrócił moją uwagę, wywołując uśmiech na moich ustach.
– Świetnie – Chciałem torby, nie mogąc nigdzie pójść, widząc przed sobą dwóch mężczyzn wyglądających na bardzo podejrzewanych. – Mogę w czymś pomóc? – Byłem bardzo spokojny, bo i czemu miałbym się stresować, mając siłę, z którą nie są w stanie wygrać.
Jeden z mężczyzn przyjrzał mi się uważnie.
– Co tacy bogaci ludzie jak wy tu robicie? – Drugi stojący obok jako pierwszy odezwał się oblizując swoje wargi, jeśli on myśli o tym, o czym myślę ja to chyba zaraz mu przywalę.
– Nocujemy to chyba nic zaskakującego – Ich obecność mnie męczyła tyle dobrze, że mój mąż nie był przez nich zaczepiany.
Ominąłem ich, chcąc ruszyć do przeznaczonego nam pokoju i pewnie bym to zrobił, gdyby niejeden facet, który chwycił nadgarstek mojego panicza.
– Zaczekajcie, skoro macie tak dużo pieniędzy może trochę nam ich dacie, albo lepiej napijcie się z nami – Przewróciłem oczami, a Daisuke uwolnił swoją dłoń, podchodząc bliżej mnie.
– Nie sądzę abyśmy chcieli pod z kimś, takim jak wy – Tym razem odezwał się mój piękny mąż, który miał ewidentnie dość ich obecności.
– Posłuchaj no ty zadufany w sobie dupku – Chwycił mojego panicza za ubranie patrzeć na niego groźnie.
– Hoja, hola uspokój się gościu – Chwyciłem jego dłoń, czując narastającą złość w moim wnętrzu.
– Haru nie – Mój mąż swoją dłonią ocucił mnie, abym przypadkiem nie przybrał tej gorszej strony.
Puściłem go ruszając z moim mężem do pokoju, który wyglądał znacznie lepiej od dołu gospody.
– To się może tak nie skończyć – Usłyszałem mojego męża, który martwił się tymi facetami.
– Nie martw się jakoś to wszystko opanujemy – Uspokoiłem go, a przynajmniej taką miałem nadzieję, nasłuchując dźwięków otoczenia.
– Ono byli jacyś dziwni, co jeśli będą chcieli zrobić coś głupiego lub spróbują ukraść nam konie? – To było również bardzo prawdopodobne lepiej nasłuchiwać tego, co dzieje się dokoła.
– Spokojnie będę nasłuchiwał tego, co dzieje się wokół nas, do tego, jeśli nawet zbliżą się do twojego konia to szybko mogą tego pożałować – Próbowałem go pocieszyć, nie chcąc, aby się niepokoił. – Powinieneś pójść zażyć gorącej i relaksacyjnej kąpieli to na pewno dobrze ci zrobię – Dodałem, całując go w czoło.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz