Nie byłem pewien kiedy zasnąłem w bezpiecznych ramionach i tak dla mnie ciepłych nie pamiętając już nic.
Obudziłem się nad ranem czując usta mojego ukochanego męża którego tak bardzo mi brakowało a przy którym czułem się tak bezpiecznie nawet jeśli nie powinienem.
Anioły i demony nie powinny być ze sobą aż tak blisko a mimo to nie potrafię bez niego żyć nie ważne kim by się stał i czy splugawił by moje ciało i duszę nie potrafiłbym bez niego żyć mogę oddać życie i duszę tylko po to by mieć go już zawsze przy sobie.
Nie chcę już nigdy przeżywać tego bólu, smutku i innych emocji które czułem z powodu jego nieobecności.
Moje ciało i dusza bez niego cierpi płonąc żywym ogniem który zabija mnie od środka.
- Dzień dobry owieczko wyspałeś się? - Od razu poczułem jego ciepłą dłoń na moim chłodnym policzku, czując jego dłoń od razu wtuliłem się w nią zamykając swoje oczy, na Boga jak ja kochałem tego mężczyznę.
- Tak, przy tobie zawsze jestem wyspany - Przyznałem, uśmiechając się do niego ciepło nie mogąc nacieszyć się jego bliskością, nareszcie mogłem każdego dnia czuć jego bliskość widzieć twarz nie bojąc się, że zniknie naprawdę nie pojmując dlaczego dziadek ciągle nas rozdziela ja wiem, że nie tak sobie wyobrażał moją przyszłość chciał abym został bronią pasterza i tak było do czasu aż nie zakochałem się w moim teraźniejszym mężu przestając być już bronią dla kolejnych pasterzy a to rozdrażniło dziadka jeszcze bardziej, mimo to doskonale wiem dlaczego dziadek pomaga nam w tej chwili.
Staruszek dobrze wie, że bym nie odpuścił a nawet jeśli mimo to wciąż by się nie zgadzał już nigdy by nas nie zobaczył a mimo jego zachowania doskonale wiem, że chciałby nad widzieć częściej chociaż nie przyzna się do tego z powodu dumy której nie potrafi schować w kieszeń.
- Bardzo mnie to cieszy jestem tu przy tobie abyś czuł się bezpiecznie w końcu na tym zależy mi najbardziej - Wyszeptał, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku który chętnie odwzajemniłem czując jak przysuwa mnie do siebie jeszcze bliżej kładąc dłoń na moich żebrach.
- Martwi mnie twoje ciało - Gdy tylko odsunął twarz od mojej twarzy włożył dłoń pod moją koszulkę dotykając żeber.
- Co z moim ciałem jest nie tak? - Nie rozumiałem co się złego stało z nimi ciałem, może mam jakieś dziwne plamy lub coś innego zwracającego jego uwagę.
- Twoje wystające kości, jesteś zbyt szczuplutki oczywiście zawsze byłeś drobny i szczupły ale twoje kości już dawno tak nie wystawały - Wytłumaczył, nie przestając śledzić opuszkami palców moich wystających kości.
- Nie przejmuj się teraz gdy jesteś obok mnie wszystko będzie dobrze - Obiecałem, wiedząc że tak będzie w końcu zawsze przy nim moje ciało było zdrowe nie mając stresu który męczył ciało niemogące a raczej nie potrafiące się zregenerować bez ukochanego który dawał mi siłę na każdy kolejny dzień.
- Oby tak było nie chciałbym abyś przez mnie cierpiał - Wyszeptał całując mnie w czoło.
W odpowiedzi uśmiechnęłem się do niego ciepło.
- Jesteś gotowy na spotkanie z synem? - Zmieniłem temat przypominając sobie o spotkaniu z Yukim.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz