Zmartwiony czekałem na Soreya który zajął się demonami, które ewidentnie chciały zrobić mi krzywdę i sam nie wiem, co by się wydarzyło, gdyby nie jego przybycie. Demony nie były bardzo silne to fakt, jednak sam mimo wszystko nie miałem z nimi szans.
Z ulgą dostrzegłem męża, który wrócił do mnie cały i zdrowy, chociaż tyle dobrego, nie chciałby, aby przypadkiem coś mu się stało i to jeszcze z mojego powodu.
- Wszystko dobrze? Ci idioci niczego ci nie zrobili? - Nim zdążyłem zadać mu pytanie, związanego z demonami Sorey zbliżył się do mnie, uważnie przeglądając moje ciało w poszukiwaniu siniaków lub ran, których na szczęście nie posiadałem. Sam boje się pomyśleć co by się stało, gdyby jednak okazało się, że mnie skrzywdzili, nie wiem, czy Sorey przypadkiem by nie zszedł do piekieł tylko po to, aby zemścić się na demonach, które śmiały mnie dotknąć. Jak go zna, tak wiem, że byłby w stanie to zrobić, a ja mimo wszystko nie chciałbym, aby się tego dopuścił, im więcej krzywdy komuś robi, tym bardziej demoniczny się staje, a tego oboje chcemy uniknąć.
- Spokojnie Sorey nic mi nie jest, nie zdążyli nawet mnie tknąć - Mimo moich zapewnień mój mąż nadal sprawdzał moje ciało, centymetr po centymetrze tak jakby nie dochodziły do niego moje słowa, najwidoczniej jest w większym amoku, niż przedtem przypuszczałem.
Chwyciłem jego dłoń, powstrzymując przed dalszym przeglądaniem mojego ciała, które naprawdę nie ucierpiało, powinien mi zaufać, nie okłamuje go przecież.
- Hej, nic mi nie jest, jestem cały i zdrowy, obroniłeś mnie przed nimi, dziękuję - Uśmiechnąłem się do niego ciepło, mając nadzieje, że teraz to już naprawdę mi uwierzy.
Sorey odetchnął z ulgą, wciąż trzymając się bardzo blisko, co w żadnym wypadku mi nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie im był bliżej, tym bardziej czułem się bezpieczny, kochany i cały tylko jego.
- Dobrze, jak oni śmieli w ogóle zbliżyć się do mojej owieczki, co chcieli ci zrobić? - Na jego twarzy widziałem wiele emocji, które nie ułatwiały mi sprawy.
- Chcieli się zabawić - Przyznałem, od razu dostrzegając złość na jego twarzy. - Spokojnie nie w tym sensie - Dodałem, nie chcąc, aby się nakręcał, zabawą było dla nich porachowanie mi kość, a nie dobranie się do mojego ciała, a przynajmniej tak myślałem.
- Muszę chyba pokazać całemu światu, że jesteś tylko mój - Mruknął, zbliżając się do mnie jeszcze bardziej, przewracając na koc, co nie umknęło, uważa naszemu pieskowi, od razu zaczynającemu warczeć. - Ucisz się - Sorey rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie, Psotka od razu zamokła kładąc się zdecydowanie dalej od nas.
Zadowolony mężczyzna skupił się na mnie, zbliżając usta do mojej szyi, wbijając w skórę swoje zęby, wywołując u mnie ciche westchnięcie.
Sorey pozostawił na ojej szyi kilka śladów zębów i malinek widocznych dla każdego, kto zechce się do mnie zbliżyć.
- Zdecydowanie wyglądasz dużo lepiej, teraz każdy będzie wiedział, że jesteś mój - Trochę tym rozbawiony pokręciłem głową, uśmiechając się przy tym łagodnie.
- Po takich śladach na pewno będą się bali zbliżyć do mnie - Wciąż rozbawiony połączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku, korzystając z jego bliskość i możliwością spędzenia czasu sam na sam.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz