Sorey doskonale wiedział, co zrobić, abym posłusznie mu się poddał, dając mu to, na co ma ochotę. Wiedząc, że w zamian da mi coś naprawdę przyjemnego.
Jak zwykle nie pomyliłem się, dostałem naprawdę przyjemny seks, którego nie uprawialiśmy od kiedy odszedł, a i nawet dłużej. Tak strasznie brakowało mi go fizycznie i psychicznie i chociaż nawet nie myślałem o naszym zbliżeniu, Sorey szybko przekonał mnie do swojego pomysłu, biorąc mnie tu i teraz, z czego byłem naprawdę zadowolony, zawsze chętnie mu się oddawałem, gdy tylko miał na to ochotę.
Wtulony w jego ciało czułem się taki bezpieczny i szczęśliwi, teraz już niczego do szczęścia nie było mi potrzebne.
- Brakowało mi tego - Wyznałem, opuszkami palców drażniąc jego skórę na plecach i, mimo że czułem pod palcami jego blizny, nie przeszkadzały mi one, kochałem go bez względu na to, jak wyglądało jego ciało, byłem przy nim, gdy był dzieckiem, byłem, gdy dorósł, a nawet gdy stał się starszym człowiekiem, a mimo tego ciągle go kochałem i nigdy nie czułem odrazy, zawsze oddając się mu w całości czy to fizycznie, czy psychicznie, zawsze byłem cały jego. A więc i teraz inaczej nie będzie, kocham go nad życie, nawet jeśli on uważa inaczej.
- A więc to o to chodziło, chciałeś seksu, a nie mnie - Oczywiście wiedziałem, że tylko się ze mną droczy, a mi w ogóle to nie przeszkadzało, uwielbiałem tę zabawę.
- Oczywiście, że tak, w głowie mi tylko seks nic więcej, właśnie dlatego stanąłem w twojej obronie - W odpowiedzi uśmiechnęłem się do niego promiennie, patrząc mi głęboko w oczy.
- A więc jesteś niewyżytą owieczką? - Nie mógłbym nie przyznać mu racji, byłem uzależniony, ale uzależniony od niego, potrzebowałem go i jego bliskości, aby móc żyć spijając toksynę, która płynie w moich żyłach.
- Oj bardzo, brakowało mi seksu z tobą, bo przecież na co dzień tylko o tym myślę - Tym razem zbliżyłem się do jego ust, podgryzając jego dolną wargę.
Sorey uśmiechnął się do mnie, głaszcząc mnie po policzku.
- Kocham cię owieczko i kocham nad życie, a mimo to nie rozumiem, jak ty możesz mnie kochać i być przy mnie. Wiedząc, kim jestem - No tak, on w ogóle w siebie nie wierzy, myśląc, że to, kim jest mi naprawdę przeszkadza, ale nie przeszkadza i nigdy nie będzie przeszkadzać.
- Sorey skarbie nie ma dla mnie znaczenia, jak wyglądasz i kim jesteś. Kocham cię i nigdy kochać nie przestanę, proszę, uwierz mi w to. I zostań przy mnie już na zawsze. Nie przeszkadza mi to, że jesteś demonem, to nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia, będę cię kochać zawsze tak jak w przysiędze w miłości, wierność i uczciwość małżeńskiej i że cię nie opuszczę aż do śmierci, składając tę przysięgę, składałem nie przed bogiem a przed tobą, chcąc, byś to ty był pewien, mojej miłości i wierności - Wytłumaczyłem, patrząc mu głęboko w oczy, łagodnie się do niego uśmiechając, mając nadzieję, że nie będę musiał powtarzać tego po raz kolejny, ale nawet jeśli zrobię wszystko, aby był pewien mojej miłości, która nigdy się nie zmieni.
<Pasterzyku ? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz