wtorek, 1 października 2024

Od Mikleo CD Soreya

Teraz gdy myślę sobie o tym piórku, wiem już, dlaczego chciałby, abym go zmienił, a moja niechęć do zmiany piórka trochę go zasmuciła.
– Wiesz, chyba jednak chciałbym zmienić to piórko, miałbym, dzięki temu cię jeszcze bliżej siebie – Stwierdziłem, zdejmując kolczyk z ucha, oddając go w ręce mojego męża.
– Jesteś pewien? Wiesz, jeśli podoba ci się te białe piórko, nie musisz się zmuszać do jego zmiany – Stwierdził, nie będąc pewien, czy aby na pewno powinien to robić, no i trochę to rozumiałem, bo w końcu jeszcze przed chwilą nie chciałem go zdejmować.
– Jestem pewien, że tego chcę – Pięknie się do niego uśmiechnąłem, to od razu zmieniło jego nastrój.
Sorey pokazał mi swoje czarne skrzydła, z których zerwał jedno piórko, zmieniając swoje dawne białe piórko na to czarne, które w tej chwil bardziej go przypominało.
– Proszę – Założył mi kolczyk na ucho, zerkając na mnie z uśmiechem na ustach. – Muszę przyznać, że bardzo ci ono pasuje – Stwierdził zadowolony, trzymając w dłoni mój podbródek.
– Tak? Bardzo się cieszę, że ci się z nim podobam – Przyznałem, naprawdę z tego powodu bardzo szczęśliwy, chcąc podobać mu się w każdy możliwy sposób.
– Owieczko we wszystkim mi się podobasz – Stwierdził, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. – Idę już do domu idziesz ze mną? – Zadał ponownie to samo pytanie, bardzo chcę odwrócić już do domu, a ja, mimo że nie byłem tu zbyt długo, opuściłem jezioro, podążając z mężem w stanie domu, nie zapominając o zwierzakach, która wesoło podążyły za nami.
– Dziś będziesz miał swój pierwszy dzień w pracy? – Zapytałem, myśląc trochę o jego pracy, nie do końca byłem pewien czy powinien pracować jako ochroniarz, doskonale wiem, jaki potrafi być nerwowy i jak źle mogłoby się to zakończyć, gdyby troszkę go poniosło.
– Tak, to będzie pierwszy dzień pracy – Wytłumaczył, otwierając przede mną drzwi albo zaprosić mnie do środka, no proszę, potrafi być dżentelmenem, choć w stosunku do mnie wcale nie musi daleko mi do bycia kobietą, ale skoro chcę, nie będę przecież na to narzekał.
– I oby nieostatni – Powiedziałem to cicho, natomiast jego doskonały słuch i tak to wyłapał.
– Dlaczego jesteś tak negatywnie do tego nastawiony? – Zapytał, przyglądając mi się uważnie, podążając za mną do kuchni.
– Wiesz kotku, wiem, jaki potrafisz być nerwowe i nie chciałbym, abyś przypadkiem coś złego zrobił i jednocześnie nie chciałbym tracić tego miejsca – Wyjaśniłem, kocham mojego męża i wierzę w jego możliwości, ale jednocześnie też wiem, jaki nerwowy i drastyczny potrafi być.
Sorey chwycił moje dłonie, wracając całą moją uwagę na swojej osobie.
– Skarbie nie bój się, nie zrobię niczego złego, a przynajmniej nie na tyle, aby, ktokolwiek dowiedział się, kim jestem, kilku facetów dostanie w pysk, jeśli nie będą się potrafili zachować, ale nie zrobię nic więcej, nie musisz się o to bać – Zapewnił, całując mnie w czoło, patrząc głęboko w moje oczy.
– Ufam ci i wiem, że na pewno tak będzie – Wyszeptałem, stając na palcach, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. – Kocham cię, wiesz? – Dodałem, kładąc dłonie na jego policzkach, patrząc mu głęboko w te czarujące mnie oczy.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz