środa, 2 października 2024

Od Mikleo CD Soreya

Zdecydowanie tego właśnie potrzebowałem bliskości męża i ładnej pogody zdecydowanie niczego więcej nie było mi trzeba, mam, w tym życiu wszystko, czego chcę, mój ukochany mąż wrócił do mnie, dzieci są całe i zdrowe, mamy fantastyczne zwierzaki, piękny dom, a więc, co więcej, byłoby mi trzeba do szczęścia?
– Tak, mam wszystko, czego ma dusza mogła zapragnąć – Przyznałem, wtulony w gorące ciało Soreya, które przyciągało mnie do siebie, ja wiem doskonale, że nasz związek nigdy nie powinien istnieć, ale co ja poradzę, że kocham go i nie potrafię bez niego żyć.
– Cieszy mnie to bardzo – Ucałował mnie w czoło, trwając tak ze mną sekundy, minuty, a nawet godziny, nie narzekając ani, nie próbując zachęcić do wyjścia z ogrodu i powrotu do domu.
– Powinienem przygotować dzieciom obiad – Zwróciłem się bardziej do siebie niż do niego, mówiąc to na głos, z powodu czego na logikę to usłyszał.
– Jeśli chcesz, mogę to zrobić za ciebie – Zaproponował, czym bardzo mnie zaskoczył, miło z jego strony, że jest tak chętny do pomocy, natomiast niewiele będzie w stanie mi pomóc.
– Tak? A co byłbyś w stanie dla nich zrobić? – Zapytałem z ciekawości, wiedząc, że mój mąż, no cóż, nie jest najlepszy w gotowaniu, ale czy to coś złego? Absolutnie nie, obaj jesteśmy lepsi w czymś zupełnie innym i obaj robimy to, w czym dobrzy właśnie jesteśmy.
– No… w sumie to może naleśniki? – Zaproponował – Chociaż nie naleśniki dopiero zostały wyrzucone, może zrobię coś innego, tylko nie wiem co, nie jestem, w tym za dobry – Stwierdził, bardzo chcąc pomóc, chociaż nie do końca, wiedząc, jak.
– Spokojnie skarbie ja zrobię obiad A ty, jeśli chcesz, możesz mi w nim pomóc – Zaproponowałem, chętny przyjąć jego pomoc, która zawsze jest przeze mnie akceptowana.
– Bardzo chętnie – Po jego wypowiedzi uśmiech pojawił się na moich ustach, podniosłem się powoli z jego ciała, ruszając do kuchni, zabierając się za przeglądanie wszystkich szafek.
Z posiadanych produktów postanowiłem, więc przygotować filet z kurczaka gotowany na parze z warzywami, dając mężowi, co potrafił robić najlepiej, pod moją, robiąc bardzo dobry obiad, szkoda tylko, że mój mąż nie mógł, a raczej nie chciał jeść obiadu wraz ze mną, musiałem więc zjeść posiłek sam trochę już do tego przyzwyczajony.
Nasz dzień upłynął bardzo spokojnie, dzieci wróciły do domu, zjadły obiad, zamykają się w swoich pokojach, a więc nam jako rodzicom, bo została spędzić czas ze sobą, czyli to, co lubię najbardziej choć przyznać muszę, że miło byłoby, gdyby nasze dzieci spędziły z nami czas, nie tylko siedząc w swoich pokojach.
No nic taki jest już okres dojrzewania, tego po prostu nie da się przekroczyć.
– Miki pora spać – Usłyszałem wieczorem, co nie do końca mi się spodobało, nie byłem śpiący, nie byłem też zmęczony, problem jedynie był taki, że jeśli nie pójdę teraz spać, sam bez niego nie zasnę.
– Już? – Zerknąłem na zegarek niepocieszony i trochę zmartwiony, wciąż nie będąc pewnym, czy aby na pewno powinienem pozwolić mu pójść pracować. – Martwię się o ciebie, boję się, że nie dasz sobie rady i zrobisz coś głupiego – Dodałem, naprawdę się o niego martwiąc i o to, co może się złego wydarzyć…

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz